40
Kilka lat temu napisałem, że pora umierać przy okazji którychś 30-tych urodzin. Ehhhh i tak się przez lata czułem. A teraz przekręca się cyfra z przodu i to się robi straszne. Nawet jeśli w moim świecie nerwicy i natręctw będę uznawał, że nowy rok życia zacznie wraz z początkiem nowego 2026 roku to i tak jest to już nieuchronne. Lata trzydzieste mojego życia dobiegły bezpowrotnie końca. A ja pokonałem mój najstraszniejszy wiek - klątwę, którą się częściowo sam, a częściowo przez rodzinę i śmierć własnej mamy obarczyłem - 39-ty rok mojego życia! On się dziś bezpowrotnie kończy! I nawet jeśli zejdę w okresie kolejnych 64 dni, podczas których będę duchowo udawał, że mam dalej 39 lat, na płycie i w nekrologu wpiszą mi 40! No niestety! Tak! Wiek 40-lat mnie przeraża! Boję się czasu i przemijalności. Mam kryzys wieku średniego! O czym świadczą choćby laleczki Labubu przy moim plecaku i zainteresowanie przedziałem wiekowym 20-25. Nie kupuję jeszcze nowej fury, nie robię sobie tatua...


