smuga wspomnień

Nastąpił czas milczenia. Nie byłem i nie wiem czy jestem w stanie dalej pisać bloga. Moje życie uległo zasadniczej przemianie. A wraz z I’ przeżyliśmy rodzinną tragedię, która nas wciąż trzyma, choć czas upływa. Blisko dwa miesiące temu – zmarła Najukochańsza, kobieta która pełniła przez ponad trzydzieści lat rolę mojej matki. Chorowała krótko, ledwo dwa tygodnie w domu i tydzień w szpitalu, ale już nieświadoma. Z powodu szaleństwa Covid19 nie byliśmy w stanie z I’ właściwie zareagować na jej nagły kryzys zdrowotny. Nie mogliśmy pomóc jej na czas. Nie mogliśmy wejść nawet do szpitala. Nie wiedzielibyśmy nawet o zastosowanym leczeniu i zabiegach, jakie na niej wykonano w ciągu pierwszej doby w szpitalu – gdyby nie znajomości. Co to za dziki kraj?!?! To nie jest ludzki sposób traktowania. Nie mogliśmy w humanitarny sposób uzyskać informacji o jej stanie zdrowia. Lakoniczne komentarze wypalonych lekarzy, udzielane podczas błyskawicznych rozmów telefonicznych, jeśli w ogóle ktoś odebrał telefon – sprowadzały ludzkie życie, śmierć, zdrowie i leczenie do poziomu o gorszym standardzie niż usługa weterynaryjna względem usypianego psa.

Jestem już za pogrzebowym bagnem. Za bagnem użerania się z roszczeniami i oczekiwaniami rodziny. Za fochami i wypominaniem – najdziwniejszych rzeczy (w zasadzie wszystkiego co możliwe), za skandalicznymi zachowaniami – mojej rodziny względem mnie. W tym wszystkim najbardziej w porządku – zachował się mój ojciec, czym zadziwiająco zapulsował w ciągu ostatnich tygodni. Ale jest człowiekiem zagadką – względem którego, trzeba zachować zdroworozsądkowy dystans… W relacji z nim czeka mnie teraz zdecydowanie więcej wyzwań. Dlatego nie chwalmy dnia...!

Po drodze wyskoczył mi jeszcze jeden rodzinny pogrzeb – który obnażył dalsze głębokie podziały w mojej rodzinie – w tym kadłubie, którego już nawet nie spajało najstarsze pokolenie. Drzemie we mnie ogrom goryczy – rozczarowania i zawodu tymi wszystkimi ludźmi. W pewnym sensie na przełomie ostatnich dwóch miesięcy – poza Najukochańszą pogrzebałem moją rodzinę. Ostatnio zdarza mi się wyjść do ludzi – co robię ledwo od czerwcowego łikędu – z niektórymi dzielę się w szczegółach historią ostatnich miesięcy mojego życia. Wszyscy wtajemniczeni radzą całkowite odcięcie się od reszty ludzi z tzw. rodziny – tej która jeszcze żyje. Co za rok! Co za perspektywa! Tylko czasu nie da się cofnąć! Z życia zostaje tylko smuga wspomnień, rozpływających się każdą upływającą minutą, wreszcie zostaje tylko pustka. 


Komentarze

Popularne posty