Polsko! Ty...

Bandyta/Bohaterka Margot na wolności jest od dwóch dni, a na prawicy już tryska szambo. Aktywistka po opuszczeniu aresztu w Płocku, wrzuciła na stronie FB swój rozpoznawalny fuck (żeby było jasne znak z wyciągniętym środkowym palcem), oraz tabliczkę przypominającą planszę do gry scrabble z naklejonymi literkami układającym się w napis (dokonam tu celowej parafrazy): Polsko Ty Ch...! Przestań aresztować Margot. Ten "wiersz" - "fraza poetycka" pojawiła się również w opisie w którym aktywistka podziękowała za wsparcie i dodała, że po łikędzie odezwie się do Świata, a teraz chce skupić się na seksie z Łanią.

Co ciekawe jedną z najgłośniej krytykujących wpis Margot okazała się być podająca się za umiarkowaną lewicę Monika Jaruzelska - która w rzeczywistości coraz bardziej idzie ku prawicy narodowo-radykalnej. Wpis Jaruzelskiej mnie dziś mocno wkurwił - dlatego postanowiłem poszukać otuchy w necie i znalazłem takie oto mądre dwa wpisy - czytajcie pod tym akapitem. I dodam tylko na końcu, że całkowicie popieram to co napisała po wyjściu z pierdla Margot. Ktoś to wreszcie powiedział - to co czuje od lat wielu i wiele z nas - tylko publicznie mają za bardzo spięte poślady. Taka jest dla nas dziś Polska. Polsko ty.... 

Lewacka Szmata:

Krótki poradnik, co powinna zrobić Margot po wyjściu z pierdla:

- wspomnieć pontyfikat Jana Pawła II jako eucharystię dialogu

- powołać się na doświadczenia Okrągłego Stołu,  ze szczególnym uwzględnieniem zasług prof. Geremka (merci beaucoup)

- ciepło podziękować takim tuzom dziennikarstwa, jak Gozdyra, za zapraszanie faszystów do studia (ocieplanie wizerunku zawsze na propsie), dzięki czemu można wchodzić w spór ze znanymi i lubianymi politykami, a nie jakimiś smutnymi anonami bez znaczenia

- krzyknąć „Precz z Kaczorem Dyktatorem”!  i zaapelować, żeby jednak głosować na PO, bo jednak tylko Platforma może odsunąć PiS od władzy

Karol Górski:

BARDZO OSOBISTY APEL DO FAŁSZYWYCH PRZYJACIÓŁ

Nienawiść do osób LGBT jest coraz większa, rosną też represje. Nie śpię za dobrze, bo słucham i czytam o tym praktycznie od rana do wieczora. Mam w sobie dużo złości, gniewu i frustracji. Nie rozumiem, jak podłą osobą trzeba być, by tak nienawidzić innych ludzi, by odmawiać człowieczeństwa osobom, które żyją w tym samym kraju, oddychają tym samym powietrzem, mają uczucia, swoje radości i problemy, są córkami, synami, babciami, siostrami, mężami, żonami, braćmi. 

Ale jest coś, co zwłaszcza w ostatnich kilku dniach wkurza mnie jeszcze bardziej! 

Cały czas trafiam na komentarze osób z różnych środowisk pouczające nas, jak mamy walczyć o swoje prawa, co nam wolno, a czego nie, jakich słów możemy używać, a jakie będą niesmaczne. Niektóre z tych osób twierdzą nawet, że są sojusznikami/sojuszniczkami społeczności LGBTQIA+, naszymi przyjaciółmi. Nie mogę już tego ani słuchać, ani czytać. To jest nie do wytrzymania! I właśnie do tych osób głównie kieruję ten tekst.

Siedzicie sobie w większości bezpiecznie na dupach przed komputerami i macie czelność nas krytykować?! Chcecie nas pouczać? A kto dał Wam do tego prawo?! Czy Wy w ogóle macie pojęcie, co czują i przeżywają geje, lesbijki, osoby bi- i transseksualne, niebinarne czy queerowe? Czy całe Wasze życie wypełnia strach o własne zdrowie i bezpieczeństwo? Bo nasze – tak. Czy przygotowywano na Was zamach bombowy? Bo na nas – tak.

Miałem cztery lata, może pięć, kiedy pierwszy raz doświadczyłem odrzucenia przez rówieśników. Nie poszedłem jeszcze nawet do zerówki, a na osiedlu już się ze mnie śmiano! Dlaczego? Bo RAZ miałem na włosach kokardkę. Wyobraźcie sobie pięcioletniego chłopca, który ucieka przed starszymi kolegami z podwórka, chowa się w krzakach i bardzo długo tam płacze, bojąc się wyjść i wrócić do domu. Czuje się upokorzony, czuje, że zawiódł i ośmieszył nie tylko siebie, ale i całą rodzinę. A to był dopiero początek. Początek wielu strasznych lat, gdy znęcano się nade mną fizycznie i psychicznie. Zerówka, podstawówka, gimnazjum i technikum. Wiele lat gnębienia, upokarzania. 

Całą podstawówkę i gimnazjum bałem się chodzić do szkoły. Dosłownie. A potem z niej wracać. Choć miałem bardzo blisko, to droga prowadziła przez park i nigdy nie wiedziałem, kiedy zostanę zaatakowany przez kogoś ze szkoły. Nieustanny strach. Z tego samego powodu w szkole nie wychodziłem na przerwy, ukrywałem się w bibliotece. Ale przecież w końcu musiałem z niej wyjść, by pójść na lekcję. A zanim przyszła nauczycielka (lub nauczyciel), zwykle wystarczało czasu, by się nade mną poznęcać. Nawet teraz, po tylu latach, czuję wstyd i upokorzenie, gdy sobie przypomnę, jak chłopacy ze starszej klasy złapali mnie na korytarzu, chwycili za ręce i nogi i mocno mną kołysali, a potem rzucili na ziemię. Takich sytuacji było naprawdę wiele.

Jeśli mnie osobiście znacie, to wiecie, że nie przeklinam. Ale przypomina mi się sytuacja, gdy byłem w szóstej klasie podstawówki. Czekaliśmy na korytarzu na nauczycielkę przyrody. Spóźniała się, więc dla zabicia czasu „koledzy” z mojej klasy zabrali mi plecak i zaczęli go przerzucać do siebie nad moją głową. A ja biegałem jak głupi od jednego do drugiego, licząc, że uda mi się go odzyskać. To był tydzień, w którym postanowili się znęcać nade mną bardziej niż zwykle. Codziennie. Nie wiedziałem, co robić. Próbowałem rozmawiać, prosić, tłumaczyć, ignorować, obracać wszystko w żart. Próbowałem się nawet im przypodobać, naiwnie myśląc, że może dzięki temu przestaną się znęcać! Nic nie pomagało. Moje upokorzenie i frustracja rosły. W końcu nie wytrzymałem. Gdy rzucali tym plecakiem i bawili się przy tym w najlepsze, coś we mnie pękło. Zacząłem jednego z nich bardzo wulgarnie wyzywać. Nie pamiętam, co dokładnie krzyczałem, ale na pewno były tam słowa na „k” i „ch”. To oczywiście ich nie powstrzymało. Kiedy tylko zjawiła się nauczycielka, opowiedziałem jej co zaszło, a ona na forum całej klasy postanowiła wyjaśnić sytuację. Najpierw była po mojej stronie. Tłumaczyła moim „kolegom”, że tak nie można i pytała, dlaczego to robili. Kiedy jednak usłyszała od nich, jakich słów wobec nich użyłem, straciła do mnie sympatię. Nie pamiętam już dokładnie jej słów, ale ich sens był taki, że skoro tak ich wyzywałem, to nie powinienem być zaskoczony, że zareagowali. Pamiętam aż za dobrze to uczucie. Poczułem się, jakby ta nauczycielka (a bardzo ją lubiłem) uderzyła mnie w twarz na oczach całej klasy. To było jeszcze gorsze uczucie, niż gdy chłopacy rzucali moim plecakiem. Moje upokorzenie i ból zostały unieważnione w kilka sekund. Przeszyła mnie fala gorąca, wszystko we mnie chciało krzyczeć, ale milczałem, bo próbowałem ukryć łzy, nie mogłem sobie pozwolić, by ktoś je zobaczył.

Nawet, kiedy byłem w domu, czułem lęk. Zwłaszcza latem, bo mieszkaliśmy na parterze, a ja spałem wtedy przy otwartym oknie. Czasem chłopacy z osiedla pod moim oknem coś krzyczeli, czasem walili dłonią w okno i wybuchali śmiechem, kiedyś wysmarowali całą szybę jakąś pastą. Bałem się, że kiedyś rzucą kamieniem. Nie mogłem spać. Nawet, gdy było cicho, wsłuchiwałem się, czy ktoś stoi pod oknem. Tak się bałem. 

Już w połowie gimnazjum miałem depresję, choć jeszcze nie byłem tego świadomy. 14-latek z depresją.

W szkole średniej było trochę lepiej, bo rzadziej byłem obiektem ataków. Wiedziałem już, że jestem gejem, choć nikomu o tym nie powiedziałem. Moja świadomość jednak rosła, na przekór wszystkim budowałem większą pewność siebie. Jako młody dziennikarz postanowiłem założyć do szkoły koszulkę z napisem „Jestem gejem” i w artykule opisać reakcje. Na tyle było mnie stać. Co mnie spotkało? Śmiech i odrzucenie. Jeden z moich najbliższych kolegów poprosił, żebym nie podchodził do niego tak blisko (po jakimś czasie przeprosił), pozostałe osoby mówiły, że na wycieczce klasowej przywiążą mnie w nocy do drzewa albo założą mi pas cnoty, żebym nie mógł ich zgwałcić. W technikum doświadczyłem też molestowania seksualnego przez starszego chłopaka, który w ten sposób chciał mnie upokorzyć.  

W rodzinnej miejscowości krzyczano za mną na ulicy „pedał”.

Dopiero na studiach skończyły się fizyczne ataki na mnie. Słownych, skierowanych bezpośrednio do mnie, też już nie było. Dopiero wtedy zorientowałem się, że mam depresję i zacząłem ją leczyć. Na szczęście się udało. Ale to nie znaczy, że przestałem się bać.

Ten lęk, który czuję od najmłodszych lat, wciąż we mnie jest. I ciągle jest podsycany. Gdy ktoś nazywa homoseksualizm chorobą, gdy ktoś mówi, że LGBT to nie ludzie, tylko ideologia lub zaraza, gdy jakiś ksiądz mówi, że gejów powinno się palić albo że geje to pedofile. Nawet wtedy, gdy jakiś polityk lub polityczka kłamie, że osoby LGBT nie są w Polsce dyskryminowane. Ten lęk się odzywa i jest tak duży, że gdyby na ulicy ktoś mnie fizycznie zaatakował, nie obroniłbym się. Mógłby mnie bić, a ja dosłownie nie zrobiłbym nic. Ale umacniają się we mnie gniew i frustracja. Czuję je całe swoje życie – 31 lat. 

Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Cieszę się, że społeczność LGBTQIA+ ma tyle przyjaciółek i przyjaciół. To nieocenione wsparcie, choć niestety nie wystarczy, by zakończyć w Polsce naszą dyskryminację i podsycaną nienawiść. Ale – jak się okazało – mamy też fałszywych przyjaciół, którzy postanowili nas pouczać.

„Tęczowe flagi na pomnikach to już za dużo”.

„Zniszczenie samochodu to za dużo”.

„Szarpanie się z inną osobą to już o krok za daleko”.

„Tylko sobie tym szkodzicie”.

„W ten sposób niczego nie osiągniecie”.

Powiedzcie, czy Wy też całe życie czujecie strach? Czy całe życie ktoś nazywa Was zboczeńcami i pedofilami? Czy wiecie, co czuje rodzic, gdy jego dziecko popełnia samobójstwo, bo nie jest w stanie poradzić sobie z tą nienawiścią, która ją/go codzienne spotyka? Albo co czuje dziecko, gdy zostaje pobite przez swoje rodzeństwo i wyrzucone z domu przez rodziców, bo okazało się być którąś z osób w skrótowcu LGBT+? 

Śmiem twierdzić, że gówno o tym wiecie! 

Odkąd pamiętam starałem się zawsze ważyć słowa, wypowiadać merytorycznie, dostrzegać obie strony medalu, spokojnie odpowiadać hejterom, nawet, gdy życzyli mi śmierci. Organizacje LGBT+ to samo robią od lat! Organizują setki akcji edukacyjnych! I jak nam to pomogło? Jakie mamy prawa? Czy możemy pochować zmarłego partnera lub zmarłą partnerkę? Czy możemy wziąć ślub z ukochaną osobą i mieć dzieci? Czy możemy zdecydować o zdrowiu i życiu ukochanej osoby, gdy dozna wypadku? Nie. To nie znaczy, że przestaniemy edukować, informować, działać merytorycznie. Praca u podstaw jest wciąż niezwykle ważna. Ale może trzeba do tego wszystkiego dodać trochę radykalniejszych działań. Nie mamy gwarancji, że to pomoże, ale już nam raczej nie zaszkodzi, a przynajmniej pozwoli wyładować część emocji, da jakiekolwiek poczucie sprawstwa. W tym roku z powodu wirusa nie było nawet żadnych tęczowych marszy i parad. A i tak zostaliśmy i zostałyśmy celem polityków. Polityków, którym naprawdę mam ochotę napluć w twarz. Tyle we mnie złości, tyle negatywnych emocji!

Więc zachowajcie swoje rady dla siebie! I odczepcie się od nas, jeśli nie potraficie nas wspierać! 

Naprawdę! Jeśli nie wystarcza Wam empatii, by zrozumieć naszą sytuację, nasze cierpienie, to nie nazywajcie się naszymi sojuszniczkami i sojusznikami, naszymi przyjaciółmi, nie nazywajcie się nawet obrońcami demokracji i praworządności. Po prostu odczepcie się od nas. Poradzimy sobie same i sami. Przetrwamy. Jak zawsze. A przynajmniej bez wysłuchiwania Waszego głupiego gadania!


Komentarze

  1. Chujowe to wszystko jest i mi ręce opadają... Chociaż jak trzeba, to ja piąchę umiem podnieść, więc już się od lat nie boję... Ale ja wyglądam od dawna jak bandyta, więc mam tę przewagę... 14 latek z depresją... To jest niemal norma, w zasadzie odwieczna. Z różnych powodów... Ja z depresją jadę całe życie, mam za sobą Pacyfik łez... Nie wiem jednak czy to jest taka śmiertelna choroba - chyba się z nią zaprzyjaźniłem... A do samobójstwa najprawdopodobniej pchnie mnie brak pieniędzy...
    Jezu - i te choroby i pochówki... Ja akurat w tym nieszczęściu miałem szczęście. Jeżą mi się włosy na głowie, gdy to mówię... Ja się chyba mniej rozglądałem wokół, i w ostateczności umiałem żądać...
    I chyba już jestem za stary... Chyba już nie mam swojej literki... Marzę o ciszy... Jestem już chyba znieczulony...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy ma swoją literkę jak nie w tym to w innym skrócie. Nie umiem z własnego doświadczenia mówić o depresji ale jako obserwator widzę to co robi ta choroba z ludźmi i nie mnie oceniać - ale są różne formy zaangażowania w ten stan chorobowy. I różne reakcje na świat dookoła ludzi z tym zaburzeniem... Poza tym Ok 14 latek z deprechą to może powszechny ale potem wyrastają tacy 30/40/50 latkowie.
      Motyw pieniędzy nieustający :p

      Usuń
  2. Bo pieniądze są najważniejsze. Kto uważa inaczej, po prostu oszalał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawiałem się nad tym długo ale ja całe życie jestem w zasadzie biedakiem. Ja wiem jak to brzmi w ustach człowieka spędzającego wakacje w Japonii. Ale takie są fakty. Obrotny biedak niektórzy nazywają to inaczej ale w rzeczy samej ja żyje za bardzo skromne pieniądze...

      Usuń
  3. Aż tak dalece infantylny chyba nie jestem.:(

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty