14 lat
Jak zwykle kiedy siadam do pisania, kolejnych notek rocznicowych, robię sobie małą kwerendę tego co napisałem rok wcześniej. Dziś, czytając co tam mi się napisało-wydarzyło w roku 2021, uśmiałem się delikatnie pod nosem.
Nie miałem jeszcze takiego stopnia napięcia nerwowego, nawet w roku covidowym 2020, jakie prześladowało mnie wiosną 2022 roku i potem w następstwach wojny, moich schiz i diagnoz - które z kolei były wypadkową ostatnich trzech lat mojego życia. Wszystkiego tego, przez co świadomie lub nieświadomie przeszedłem od kwietnia 2020 roku. A jednak to wojna, i moje załamanie psychiczne - bo tak z perspektywy czasu trzeba to określić - z tą moją onko-przygodą – sprawiły, że problemy dotychczasowe okazały się być jakąś betką. Mucha, która siada na nosie akurat wtedy kiedy chcesz uciąć sobie drzemkę. W tym roku to była armada much i nie byłem w stanie się ich w żaden sposób pozbyć. Bo racjonalność umarła i oddała władzę histerii.
Tylko mogę sobie wyobrazić, jakim straszliwym chujkiem musiałem być od końca lutego do pierwszego sierpnia tego roku. Mały wredny, niehamujący się względem nikogo i niczego - szukający na innych odreagowania, mały chuj. Po prostu nieznośny facet, pożarty przez autodestrukcyjny umysł i rzeczywistość otaczającego go świata. I w tym wszystkim na pierwszej linii on! I'! Kochany, oddany, wierny I'. Jak on to wszystko był i jest w stanie przetrwać?
Ten wpis powstaje w trakcie nietypowego w moim życiu czasu pracy w teatrze. Pierwszy raz też piszę notkę na służbowym mejlu, którą co jakiś czas zapisuję w wersji roboczej. Pisałem już wpisy na telefonie, dyktowałem je - ba nawet mam jeden oczekujący, na daleko idącą korektę z dyktafonu, ale w takich warunkach - nigdy. Tak to jest, jak wrzucają mi moi pracodawcy troszkę głupie zadania. Bo ja jestem w tym teatrze zupełnie niepotrzebny, a mój pracodawca jest w sumie tu przepadkiem - chodzi o wizerunek i może, o temat albo nowego dyrektora, który szuka wszędzie sposobności na promocję. Zatem, nietypowo piszę w mrokach i ciszy czasu przed spektaklem, w jego trackie i trochę po nim. Zdanie po zdaniu powstaje wokół sceny. W sumie podoba mi się to. Zazwyczaj piszę w pokoju przed komputerem ale całkiem inspirujące jest pisanie w innym środowisku. Czuję się zaciekawiony tymi możliwościami…
Jak oceniłbym nasz ostatni rok z I'? Paradoksalnie, totalnie paradoksalnie do dramatów których byłem sprawcą - nasz ostatni rok był wspaniały. Zaczął się od moich medycznych odkryć, ale zagłuszyły je w pierwszej części roku zaległe wakacje covidowe, których się nie spodziewałem, a które mnie pozytywnie naładowały na jesień i zimę. Malutka Malta to kierunek do którego bym chętnie kiedyś wrócił. Dzięki tej wyspie do wiosny miałem względnie psychiczny spokój. Ale nawet w trakcie moich późniejszych psychicznych perturbacji i wizyt – staraliśmy się szukać maksimum odskoczni od rzeczywistości i możliwych straszliwych scenariuszy. Dlatego byliśmy wszędzie gdzie się dało, bardziej, więcej, mocniej, częściej i bezkompromisowo. A na koniec jeszcze przed finalną diagnozą – wykupiliśmy z grupą znajomych, a nawet przyjaciół wakacje w siedem osób i pod koniec sierpnia pojechaliśmy na Korfu. I się nie pozabijaliśmy. W przeciwieństwie do Malty, na Korfu wracać nie planujemy, bo tych wysp do odkrycia w Grecji to życia nie starczy jednego. Chociaż Kerkyra do Valletty jest podobna, a jednak klimat tej drugiej ma w sobie pierwiastek magiczny i te niezliczone rejsy przez zatoczki pod palącym słońcem lub migoczącym w wodzie księżycem – romantycznie kurwa!
Poza wypadami nad śródziemię, mocno się zsocjalizowaliśmy domowo – skończyłem okres żałoby. Uznałem, że czas się otworzyć, ogarnąć dom i w sumie pierwszy raz od kiedy pamiętam – zrobić u nas imprezę, a nie wychodne tylko. Zrobiliśmy domówkowe, udane i głośne urodziny I’ na jego 39-lecie, wreszcie imprezę eurowizyjną – gdzie zaproszeni urządzali głosowania na ulubiony utwór. Wspaniałe to, że moi sąsiedzi to wytrzymali! Że nasze małe mieszkanko przetrwało taki najazd – że w kuchni trzeba było stać w korytarzu żeby wszyscy mogli się dopchać do lodówki po swoje zapasy lub po odbiór drinków. A jeszcze się nagotowałem aby stół zastawić… Pani domu pełną gębą!
I jakoś tak, niepostrzeżenie stuknęło nam z I’ 14 lat! To był rok trudny, pełen moich strachów i lęków. Pełen stresu i nieprzespanych nocy. Ale to tym bardziej pchnęło nas do cieszenia się każdą chwilą. To był trudny rok dla I’ on też źle znosił moje problemy i domniemane diagnozy. Odczuł to też na swoim zdrowiu. Choć nie komunikował tego wprost, ale wszystkie moje stresy i zmartwienia udzieliły się i jemu. Nie było nam lekko. Jak napisałem w roku minionym z okazji trzynastej rocznicy: nasze… ziemskie powłoki urządziły swój wspaniały Świat, i próbują… przetrwać, tą jedyną egzystencję względnie szczęśliwie… Dokładnie to staraliśmy się uczynić w mijającym roku!
Mam wrażenie, że wszystko co nas spotkało przez ostatnie dwanaście miesięcy – było swego rodzaju testem. Sprawdzianem czy te wszystkie bzdetne notki, które tu tworzę od lat – nie są gołosłowiem. I… i wydaje mi się – mówię to z wielką nieśmiałością, której się po sobie nie spodziewałem – że chyba nie rzucałem słów na wiatr! I słowo, które w tym wpisie nie padło chyba ani razu – gore nad nami jak nigdy wcześniej… Płoniemy w jego żarze!
A jeszcze dziś rano co by nie było tak słodko, I’ stwierdził, że od jakiegoś czasu mam nowe typy ataków seksomnii, wtulam się w niego i zaczynem drapać i gryźć, a często przy tym prowadzę wulgarny monolog. Ten facet się ze mną nie nudzi – naprawdę!
Dobra idziemy świętować jak co roku! W kocu tylko raz jest się razem z kimś 14 lat!
Ok. skończyliśmy u przyjaciółki na oglądaniu uroczystości pogrzebowej królowej Elżbiety II w towarzystwie ciasteczek scones z mascarpone i dżemem. Uroczystość piękna ale pożarła nam czas na nasze świętowanie - więc skończyliśmy na szybkiej tajskiej kolacji i kilku lampkach wina - miło było!
Media:
stickxr - diss na miłość (video)
Komentarze
Prześlij komentarz