zaczną robić pogromy?


To był bardzo udany łikęd. Tylko musieliśmy wstać z I’ przed wschodem słońca, bo tylko wtedy można złapać Felkobusa za jednego PLNa. A że mąż jest oszczędny i zaradny to, co mam począć do ku@#$ nędzy? Trzeba wstać o trzeciej by być na poznańskim chlebaczku o siódmej rano.

Pyszny MakSzit i w miasto. Wszyscy nasi znajomi zdawali się spać, ale – jak człowiek pochodzi tu i tam kilka godzin - to zawsze można zwalić się jednej czy drugiej osobie na głowę. I tak po zejściu miasta przez centrum po rzekę i pójściu za te wody tajemne – dotarliśmy do roboty K’, który ma pracę dobrą i zaufanie szefa solidne. Więc zabrał nas do domu abyśmy się ogarnęli i tam przejęła nas jego dziewczyna J’. Poznaliśmy ją lata-lata temu dzięki naszym i udzielającym nam dachu nad głową Natalii O. i jej małżonce Żonie. J’ była współlokatorką dziewczyn – dobrze jest zaprawdę poznać współlokatorów znajomych twoich – nigdy albowiem nie wiesz, co z tego będzie.

J’ zabrała nas w dalszą podróż z powrotem do centrum. I spędziliśmy z nią kawał czasu – na rozmowach o życiu i planach na naszą w sumie zbliżającą się starość – bo nie ma się co oszukiwać, wiek średni puka do bram naszych żywotów.

Po południu przejęła nas wreszcie Natalia O. W roku 2019 mija nasza mała rocznica – i co prawda poznaliśmy się jakoś na przełomie lipca i sierpnia 2009 roku – to jednak okazja do świętowania jest, bez znaczenia kilku tygodni różnicy. Nasza dość odległa terytorialnie, a do tego światopoglądowo znajomość – bo różnimy się znacznie w postrzeganiu Świata, jego wad i zalet oraz recept na dobre życie – przetrwała w chyba całkiem znośnej formie.

Dziewczynki mieszkają w innej części miasta (dość często zmieniają lokum) – więc zmysł poznawczy wciąż miałem wyostrzony, i wciąż coś zaskakuje. I choć wszystko się zmienia – niezmienni jesteśmy my – tylko gdzieś w środku!

Pretekstem do przyjazdu do Poznania był marsz równości. Też rocznicowo i historycznie, bo to miasto ugościło mnie pierwszy raz przed dekadą, imprezą tego typu. Wcale nie było mi po drodze z takim manifestowaniem samego siebie – a okazał się być to jakiś przełom. To otwiera oczy, buduje solidarność społeczną, tożsamość grupy społecznej.

W tym roku było nas 13 000 ludzi. Rodziny z dziećmi, starzy, młodzi, sprawni, niepełnosprawni (na specjalnej platformie pomagającej im przebyć trasę). Byliśmy znów razem – w bardzo niepewnym czasie. W dobie, w której zaczyna się w Polsce wprowadzać strefy wolne od ideologii LGBT. Czyli w zasadzie strefy wolne od ideologii żydów, cyganów czy innych mniejszości – które akurat są pod ręką. Bez znaczenia ich przynależności etnicznej czy seksualnej czy religijnej. Mityczny wróg jest na wyciągnięcie dłoni.

Dziś jeszcze udaje nam się manifestować, jutro zaczną robić pogromy? Czy kolejne województwa, które wprowadzają prawdopodobnie niezgodne z prawami człowieka zony wolności od ideologii takiej czy innej – będą siłowo lub jakkolwiek karnie represjonować łamanie owych nowych zasad? Myśl o jakiejkolwiek przemocy nie przeszła mi nawet przez myśl – ale czytam, co mówią ludzie na różnych forach. I widać tam jednoznacznie – że to pytanie zaczyna się pojawiać! Czy polski kołtun, wsparty orężem władzy i kościoła – podpali kolejne stodoły?

Dziś chyba kolejna rocznica zbrodni w Jedwabnem?

Wspaniały i długi weekend poznański dobiegł końca – mózgi wypoczęte od pracy i zmartwień domowych – ale ta jedna myśl – niepokojąco kołacze się po głowie, jak muszka, która nie daje zasnąć w upalną noc – zaczną robić pogromy? 

Komentarze

  1. Wróciłem niedawno do kraju, pełen Atlantyku, z radosnym wspomnieniem spotkania z kaszalotem - wreszcie go zobaczyłem - mogę umierać!! :) No i jakby radosne wieści mnie dosięgły, już na ojczystej ziemi - że związki partnerskie legalizują! Niestety, szybko mi witki opadły, bo to jedynie planują zalegalizowanie partnerskich układów pijaka z bimbrownią.... Duch czasu.:(
    Tak całkiem na poważnie... Zaczęliśmy żyć w kraju, w którym skrajnie zdemoralizowany dziadunio omawia nowy ład z trybunalską przekupką, zajadając z nią pierożki nomen omen ruskie.
    Pogromy? Widać, jesteśmy na dobrej drodze do takich zdarzeń. Patrzę na to wszystko, co dzieje się w naszym kraju, z ogromnym smutkiem i mam ponure przeczucie, że w jesiennym plebiscycie - bo tak należy rozumieć najbliższe wybory, być może nawet ostatnie - przegramy Polskę już definitywnie, skutkiem czego w jakiejś dalszej przyszłości zdechniemy po prostu jako taki ruski kartoflany zagon.
    Myślę, że można już powoli zabierać się za sporządzanie protokołu zniszczenia. Jesteśmy na szmelc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tu oczekuję wsparcia, pocieszenia, dodania otuchy - a Ty mi kowadło na karku sznurujesz!!!

      Usuń
    2. Jeśli moje ponure przepowiednie się nie spełnią, z najwyższą radością udam się do altany śmietnikowej i - dbając o segregację odpadów - do odpowiednich pojemników wyrzucę szklaną kulę i karty tarota, z poczuciem szczęścia i pełen wiary w dobre moce!!!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty