też chcę!!!
(…) tak, wykasowałem cały pierwszy akapit, bo był głupi jak but i cwany jak emerytowany lis, najzupełniej w świecie niezabawny. Miał być nawiązaniem do czegoś, co przeczytałem na zaprzyjaźnionym blogu – ale nie o tym był ów wpis, co mnie dręczy. Mi w głowie został tylko motyw biedy, do której mi daleko – a jednak wcale nie aż tak bardzo i nie jestem Szwedem…
Pierwszy akapit to wprowadzenie –
ja sam jestem w sumie żebrakiem klasy pośredniej – ani to średnia, ani ubóstwo.
Ale gdzieś na pograniczu – na dramatycznym pograniczu. W dużym stopniu stało
się tak z powodu władzy PiS i rozdawnictwa hajsu z dupy, na tanie samochody zza
Odry dla brzuchatego tatusia – który wreszcie może uciec z domu od wrzeszczącej
hordy.
Rozdawnictwo ruszyło inflację –
która przez „osiem ostatnich lat rządów (PiS-u) poprzedników” stała w miejscu.
Nie mieliśmy deflacji jak w Niemczech czy Francji czy na Wyspach – ceny w
latach 2007-2015 rosły, ale nie był to taki szał jak obecnie. Nagle w 2016 roku
PiS uwolnił najniższą krajową i dolał hajsu do ogniska gospodarki. I to dobrze!
Ja się cieszę! PO zamroziło kraj, który się rwał do rozwoju jak wciekły hart do
pogoni. Tylko władza zapomniała po dolaniu oliwy, że nie tylko mieliśmy w kraju
niziny. Lwią cześć zajmował i zajmuje środek i przedmieścia klasy średniej (dalekie
przedmieścia).
Ja pracuje w hierarchicznej instytucji
– w której związki wadzą się z dyrekcją i z tych sporów wychodzą jakieś
korzyści lub straty dla pracowników. Jakieś piętnaście lat temu doszło do
porozumienia zbiorowego, w którym dyrekcja pozbawiła nas przywilejów budżetówki,
zabierając tzw. trzynaste i czternaste pensje w zamian za bardzo duże podwyżki
i obietnicę półrocznych nagród – które miały wyjść dla pracowników na tak zwane
zero, po oddanych przywilejach. I kilka lat wychodziły. Związkowcy opowiadali,
że był zakaz mówienia o wysokości zarobków w naszej firmie na zjazdach central
związkowych – bo były to pensje znacznie przewyższające podobne instytucje. Tylko
to był moi drodzy rok 2005 lub 2006. Wtedy i przez kolejne lata władzy PO
wydawało się, że to był nie lada dil pracowników z zarządem.
Ale czasy się zmieniają! Nastały
nowe Pany i zmieniły wszystko. W ciągu ostatnich 6-7 lat firma, w której
pracuje padła ofiarą spłaszczenia. Nie dość, że dogoniły nas wszystkie podobne
nam instytucje to jeszcze wewnątrz – najniżej zarabiający dogonili średniaków i
lada chwila – sprzątaczka czy kasjer będzie zarabiał/a tyle co ja. A że widełki
płacowe w górę nie są zabójcze – mamy ogromne problemy ze specjalistami. Wreszcie
w akcie rozpaczy zaczęto publikować widełki zarobkowe przy ofertach pracy,
dotychczas tylko dla pracowników bez kwalifikacji podawano ogólnikowo - „płaca
minimalna”.
Dramat polega na tym, że ja za
chwilę (zależy jak to liczyć i co wywalczy w tym roku Solidarność od rządu oraz
jaka będzie stawka najniższej krajowej od 2022 roku w zależności od inflacji) będę
łapał się w najniższą, a specjaliści w ciągu maksymalnie 2-3 lat podzielą mój
los. To jest mega frustrujące. Dlaczego mam wykonywać więcej obowiązków,
odpowiedzialnych i czasem strategicznych dla firmy za pensję sprzątaczki? A
tymczasem trzy lata temu idąc do sklepu na zakupy ze stówą w kieszeni – w wychodziłem
z koszykiem żarcia. Dziś za ten sam banknot – wychodzę z połową zakupów, jakie
robiłem kilka lat temu i w zasadzie nie wiem, na co wydałem te pieniądze?
Dlatego jako rodzący się i
dojrzewający socjalista, zaczynam być za Nowym czy tam Polskim Ładem – bogaci muszą
płacić więcej. Ja jako łapiący się do najwyższego zwrotu z kwoty wolnej od
podatku – jestem za całkowitym wprowadzeniem jej w życie! Wreszcie korzyści nie
będą tylko dla wybranej grupy. Niestety dziś mieć stówkę więcej w portfelu
zaczyna mieć znaczenie strategiczne. ***** *** ale jak mam coś od nich dostać,
to chcę! Też chcę! A co?
Komentarze
Prześlij komentarz