ROK 23-I NOWEGO WIEKU

Mijający rok 2023 był dla mnie dobry! Poczułem się jak za dawnych dobrych lat - beztrosko. Jakby był znów 2017, 2018 lub 2019 rok, kiedy wszystko było w pełnym porządku. Ja ustabilizowany, moje życie stabilne, moja miłość pełna, moi bliscy ze mną... Wszystko w pełnym porządku? 

Rok 2023 nie był jednak tym samym czasem, co tamte wspomniane lata dziecięce - jak nazywam czasy, które skończyły się wraz z końcówką kwietnia 2020 roku. To kolejny rok dorosłego życia, ale pierwszy tak udany, tak dobry. Na tyle na ile mogą być udanymi lata ze skazą trosk i mierzenia się z własnymi słabościami i lękami.

To był rok przyjaciół i podróży. Tak jak na spontanie z naszą przyjaciółką K' wymyśliliśmy na początku 2018 roku wypad na Islandię, tak teraz polecieliśmy do Norwegii, co za piękny kraj! I tym razem nawet K' poleciała. Co nie udało się w jej w 2018, gdyż zatrzymały ją obowiązki na uczelni. Następnie równie spontanicznie udaliśmy się do Włoch, jeszcze większą paczką! Dwa wydłużone citybrejki - pięknie otworzyły nam ten rok i wiosnę! Choć ja miałem jakieś irracjonalne poczucie winy, że gdzieś ktoś w świecie - tym obok nas ginie na wojnie z ruskim kacapem - a ja się bawię i karmię fiordy. To piękne zwierzęta - bardzo szlachetne! 

Wiosną zaczęła się era marszy równości. Łódź, Wrocław, Warszawa, Poznań - od kilku lat robimy z I' zwykle trzy do czterech takich wyjazdów - to stało się naszą tradycją. Choć nie mamy wpiętych w tłuste i stare dupy pawich piór, (jednego roku próbowałem iść w szpilkach!!! - to nie był sukces), to uważamy, że ta inicjatywa jest ważna! Jak mawia I' - idziemy tam dla tych młodszych, żeby się nie bali! (Ta na pewno - zwykle sobie myślę - ty stary satyrze, dla młodych idziesz to na pewno!!!). 

Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony tym jaką frekwencję miała w tym roku Łódź, mnóstwo było ludzi! Sama z-alkoholizowana prezydentka poszła w tym marszu - to był jej absolutny pierwszy raz od 2010, od kiedy niszczy to miasto. Wrocław, poza Warszawą, zdobył największą frekwencję spośród kilkunastu marszy jakie odbyły się w Polsce w mijającym roku. Zawsze nagrywamy przemarsz tłumu na cele instagramowe, i wrocławski tłum się nie kończył - to był wspaniały widok. Świetna organizacja! Wreszcie Warszawa jedyny Pride w kraju - ogromny, ale stosunkowo nudny z 30 czy 40 platformami - trochę przypominała mały Berlin. Ale bez oparów dymu konopnego i tej dawki nagości - nasze marsze to pełna prawie pruderia. I Poznań, najmniejszy od lat, ale tam jesteśmy już jak w rodzinie i wielkość w miłości nie ma znaczenia... W okresie marszowym zmarła Jej Perfekcyjność - wspaniała i charakterystyczna postać ruchu LGBT, kontrowersyjna ale zaangażowana - pięknie było znać Mariusza! Mój rocznik!       

Wreszcie wielki wyjazd do Japonii, w której spędziliśmy miesiąc czasu. Ten kraj jest po prostu fascynujący. Drugie w moim życiu lato w Japonii dopiekło nam bardzo. Podobno było najgorętszym latem w historii kraju. O zmianach klimatycznym rozmawialiśmy z podstarzałymi amerykańskimi homoseksualistami, którzy wybrali Japonię na swój drugi dom i mieszkają w niej od 30-40 lat. Zgodnie opowiadali, że dopiero od dekady lata na wyspie zrobiły się tak nieznośne - upały trwające kwartał od 30 do 40 stopni. W latach 90-tych i w pierwszej dekadzie obecnego wieku, upałów powyżej 30 stopni może było 10 dni na całe lato, ilość tajfunów i wiatrów była zdecydowanie większa - niekatastrofalne, liczne tajfuny schładzały wyspy - teraz tajfuny zanikają, a jak już są to ekstremalnie destruktywne. Ciekawa ta historia zmian klimatu, widziana oczami ludzi, którzy wybrali ten kraj jak sami mówią dla wolności! Powiem szczerze, że tym razem we trzech z naszym kolegą M' - stosunkowo nowym nabytkiem towarzyskim - wycisnęliśmy tą Japonię na ile starczyło nam sił i zdrowia. Cały plan wymyśliłem praktycznie sam, a zrealizował go I'. M' chciał koniecznie nad ocean - zatem poszukaliśmy miejsca pierwszego kontraktu handlowego białych diabłów z cywilizacją japońską i tak wylądowaliśmy w Shimodzie. Podróży po wyspach było więcej - połączyliśmy trochę plan z 2018: Kioto, Osaka, Nara, Hiroszima z nowymi miejscami jak i wyspami, odwiedziliśmy dziką Sikoku, zobaczyliśmy Takamatsu i Matsuyamę i wędrowaliśmy szlakiem pielgrzymkowym w górach, przepłynęliśmy rejsem morze wewnętrzne Seto na Kiusiu do miasta-piekła Beppu, zwiedzaliśmy środkowe Honsiu: Takasaki, Matsumoto, Nikko czy Jokohamę. I nie mamy dość! Plus japońscy chłopcy po prostu na nas lecą, to było przemiłe, i podbudowujące wobec polskiej obojętności - wraz z I' praktycznie nie poznajemy już Polaków to strata czasu, chłopcy z krajów latynoskich oczywiście, Azjaci no pewnie, Brytyjczycy nie ma problemu. W Japonii poznaliśmy kilku brytoli i to z tak odmiennych światów, a jednak obaj za granicą trzymali swoją narodową solidarność. Uczucie jakiego nigdy nie doświadczyłem w Polsce: bezwstydny podryw! Cała ich kultura, brak pruderii, kuchnia, mentalność - przyroda, która zapiera dech, organizacja tego świata, onseny! Cudowne. Japonia to fascynacja! Lecąc do Japonii z Dubaju miałem wrażenie, że na pokładzie A380 wszyscy pasażerowie byli szczęśliwi...       

W Japonii wreszcie, na gejowskiej dzielnicy, podczas jednej z długich i gorących nocy spotkaliśmy naszego kolegę Ł', dla którego pojawił się w roku 2016 w ogóle pomysł, aby tam pojechać. Wtedy było to dla nas finansowo trudne - zbieraliśmy 2 lata kasę. W wakacje 2017 - nasza relacja z Ł' - którego znałem od dzieciaka została zerwana. Trochę z mojej winy, a trochę nie! Na odchodnym rzucił do I', że sami sobie w tej Japonii nigdy nie poradzimy. Poradziliśmy sobie dwa razy. Nie mieliśmy kontaktu z tym chłopakiem przez 6 lat. A w Tokio jak gdyby nigdy nic - postawił nam piwko i wyłożył swój świat. Miło się gadało - nic się nie zmienił - może urósł i bardziej wyłysiał, ale był tym samym sobą. Widzieliśmy się w sumie dwa razy - zajmuje się, po ukończeniu studiów w Japonii, oprowadzaniem amerykańskich turystów po gejowskim Tokio. Wysłał nam potem zaproszenia na socjalmediach, ale żaden z nas ich nie przyjął. Pewne znajomości muszą się kończyć, aby można było spokojnie żyć...   

Reszta roku upłynęła nam z I' na pogłębiającej się depresji post-japońskiej. O ile wrzesień był jeszcze znośny, o tyle kolejne ciemne miesiące przygnębiały. Rozczarowaniem było bankructwo jednej z firm organizujących od 2021 roku queerowe eventy w Polsce, straciliśmy dwa wydarzenia, za które nie mamy jeszcze zwrotu kasy. Ale o ile majowa impreza nas mało obeszła, o tyle ta listopadowa - była lekkim ciosem. Choć postanowiliśmy sobie zrobić na koniec roku długi weekend w Katowicach w zamian za tą drugą imprezę i Śląsk jest naprawdę godnym odkrycia miejscem, to nic nie było w stanie przywrócić naszej radości i ukoić tęsknoty za Japonią. Za jej dusznym gwarem, za trzeszczeniem przyrody, za podniecającą egzotyką! Jeszcze służbowo trafił mi się Wrocław z koleżanką, z którą jeżdżę i zawsze sobie opracowujemy jakieś miłe plany zwiedzania. Wrocław jest miastem bardzo miłym do zobaczenia - mimo pracy był to jakiś relaks. Ale robię się już zdecydowanie stary, o ile pobyt w Azji był standardowo rozwlekły, a nasza aktywność tam ogromna, o tyle taki tydzień we Wrocławiu zleciał mi nie wiem kiedy. Jak wszystko poza miejscami fascynującymi! 

Od wczesnej wiosny borykałem się ze swoimi napadami lękowymi, trochę podobnie jak w roku 2022, rozpocząłem nawet uruchamianie służby zdrowia. Ale trafiłem na dobrego lekarza rodzinnego - który skumał o co chodzi i szybko mnie ustawił. To znaczy dostałem się do jednego specjalisty - ale nie było takiej konieczności! Z koleżanką z pracy - matką trojga dzieci - mocno żyjemy w świecie wojny zastępczej Rosyjsko-Amerykańskiej na terytorium Ukrainy. Słuchamy tony ekspertyz i wywiadów. Świat nie jest bezpiecznym miejscem do życia! Mam narastające obawy co do roku 2024. Mam narastające obawy odnośnie bezpieczeństwa naszego kraju. Mój ojciec wozi w aucie dwa kanistry benzyny, aby w godzinie "W" uciekać do Francji, gdzie ma znajomych. Czasem poruszam temat zagrożenia Polski z moimi znajomymi - którzy pewnie mają mnie za lekkiego wariata. Rosja to jednak nieobliczalny i chory kraj gotowy na wszystko. Dlatego przyjmuję z uśmiechem łatkę durnia i kupuję co pół roku puszki mięsne, stare oczywiście zjadamy. Niepokój, a to moja domena kumuluje się we mnie, mam znów objawy somatyczne, myślę znów o lekarzu, choć wiem jak bardzo to jest wszystko w mojej głowie. 

Boję się roku 2024. Będzie to rok przesilenia obecnych zjawisk. Być może zmiany władzy w USA, powrotu Trumpa. Takie wielkie combo 2016 roku, kiedy obudziliśmy się z ręką w nocniku, choć zdawałoby się wszystko w świecie było ok - nie było! Tylko w 2016 roku nie mieliśmy wojny u naszych bram. Ciekawi mnie czy Tusk, złamie Dudę, czy koalicja demokratyczna się utrzyma, czy będziemy szli ku Europie. To kolejny pozytyw z 2023 roku, wybory w Polsce! Zmiana, w którą trochę nie wierzyłem. Jaki będzie wreszcie wynik wyborów samorządowych i do europarlamentu? Tyle zmian, ile może przynieść rok 2024 - budzi liczne niepokoje i alternatywne scenariusze.

Pierwszy raz od 2019 roku nie chcę zmiany daty! Rok 2023 choć nie był idealny - mógłby zostać. Boję się, że nie będzie już tak dobrze jak było!  




  

Komentarze

Popularne posty