miesiąc

Miałem pisać o tym po powrocie, a nie pisałem. O bardzo wielu tematach nie pisałem bo czułem się tak lepiej... I listopad dokopał nam jeszcze intensywnością wydarzeń. Nie było kiedy. Ale ten temat muszę zrzucić z siebie! 

Dziś mija miesiąc mojego życia! To zadziwiające ale tak jest w pewnym sensie! Od małego byłem programowany! Ludzi się programuje i to jest straszne i traumatyzujące doświadczenie, podobne do stygmatyzowania i to miało też poniekąd miejsce. Nie chcę nikogo obwiniać, bo to nie jest moja rola. Nie czuję, aby ktoś robił coś z premedytacją w mojej przeszłości. To nie był zły dotyk, ani zmowa milczenia, to było złe słowo w dobrej wierze. 

Moja mama zmarła wiosną 1988 roku w wieku 39 lat i ośmiu dni. Wychowano mnie w kulcie heroizmu jej decyzji. Zrezygnowała z aborcji, która być może zwiększyłaby jej szanse na przeżycie, to doradzali jej lekarze. Heroizm! Kult matczynej małości! Ofiara z życia! To są mega silne bodźce dla dzieciaka! Obok heroizmu pojawił się jeszcze drugi kult - kult choroby. 

Był on często rozniecany przez lekarzy, wokół których się obracałem jako chorowite dziecko. Wreszcie jedna z moich kuzynko-ciotek, młoda pani doktor, wyłożyła mi teorię genetycznego obciążenia. I od jakiegoś roku 2000 zacząłem tak sobie myśleć, na dodatek w czasach odkrywania siebie i braku akceptacji: 39 plus osiem w moim przypadku to wyjdzie 5 listopada 2024. 

Z odległości początku wieku - ten czas wydawał się być nieskończony. Ale z czasem zaczął kołatać w mojej głowie ten dzwonek - obciążenia, nadchodzącego czegoś, fatum. Powtórki historii! Choć odkryłem, że nie było obciążenia w przypadku mojej mamy, tylko praca w zakładzie chronionym z chemikaliami i metalami ciężkimi ale racjonalne wyjaśnienia nie miały racji bytu w mojej głowie. Kiedy zaś przechodziłem okres seksualnej niezgody z samym sobą - obciążenie - wydało mi się błogosławieństwem, pedał długo nie pożyje - myślałem. 
 
Z roku na rok moje schizy spotęgowały się. Dlatego ostatnie lata to było piekło... Wyjazd na Taiwan zwłaszcza dla I', przy moich zmiennych humorach to było też piekło. Aż wreszcie odliczyły się wszystkie dni... 

Osiem dni po 39-tych urodzinach. 5-listopada. Żyję! A dziś mi stuknął pierwszy miesiąc! Nowe życie!        

Komentarze

Popularne posty