40
Kilka lat temu napisałem, że pora umierać przy okazji którychś 30-tych urodzin. Ehhhh i tak się przez lata czułem. A teraz przekręca się cyfra z przodu i to się robi straszne. Nawet jeśli w moim świecie nerwicy i natręctw będę uznawał, że nowy rok życia zacznie wraz z początkiem nowego 2026 roku to i tak jest to już nieuchronne.
Lata trzydzieste mojego życia dobiegły bezpowrotnie końca. A ja pokonałem mój najstraszniejszy wiek - klątwę, którą się częściowo sam, a częściowo przez rodzinę i śmierć własnej mamy obarczyłem - 39-ty rok mojego życia! On się dziś bezpowrotnie kończy! I nawet jeśli zejdę w okresie kolejnych 64 dni, podczas których będę duchowo udawał, że mam dalej 39 lat, na płycie i w nekrologu wpiszą mi 40! No niestety!
Tak! Wiek 40-lat mnie przeraża! Boję się czasu i przemijalności. Mam kryzys wieku średniego! O czym świadczą choćby laleczki Labubu przy moim plecaku i zainteresowanie przedziałem wiekowym 20-25. Nie kupuję jeszcze nowej fury, nie robię sobie tatuażu - ale może przebiję sobie w końcu ucho? To moje marzenie od 17 roku życia.
Tak staję się facetem w średnim wieku! Choć w głowie jestem ciągle szczeniakiem! Ze swoimi Aspergerem i całym szalonym światem! Mój mózg nie akceptuje i nie zgadza się z upływem mnie jako istoty ludzkiej, żyjącej na tej planecie! Po prostu nie! A z drugiej strony ta 40-stka wisiała już nade mną od jakiegoś czasu. Większości znajomych już pykła czwórka z przodu, więc jakby czułem się troszkę jak ostatni król Bośni, podbijany przez Osmanów - było to nieuchronne!
Weekend spędziliśmy ze znajomymi z Chicago (nomen omen poznanymi na insta), Kolumbijczykiem i jego mężem Amerykaninem pochodzenia meksykańskiego. To w ogóle temat na osobny wpis ale w niedzielę wieczorem - podczas domniemanej wieczornej sjesty, przed ich wyjazdem na lotnisko - chłopaki zrobili mi niespodziankę w stylu amerykańskim, dekorując mi pokój w balony i urodzinowe kolorowe dekoracje przywiezione ze stanów. Powiem szczerze, że się poryczałem - jak to zobaczyłem. Siedziałem z I' w drugim pokoju, a oni jak myszki wszystko naszykowali i boom! No szok!
Moje duchowe 64 dni w trakcie których będę wierzył, że mam dalej 39-lat, zamierzam spędzić na celebracji tej zmiany i nowego wieku w moim życiu. Czekają mnie co najmniej 4 kolacje z bliskimi. Impreza urodzinowa pod koniec listopada i dwa wyjazdy z okazji urodzin. A kiedy nadejdzie nowy rok 2026 ze spokojem i pokorą pogodzę się tym, że mam już 40 lat! Dziś to zupełnie do mnie nie dociera!


Tu, widzę, po amerykańsku, a ja dołączę tak na swojską nutę: sto lat, sto lat; i żeby ta gwiazdka pomyślności oraz - jak to tam jeszcze było - żeby pała jak szabla ułańska... Słowem - żeby wszystko grało i buczało!
OdpowiedzUsuń