wahadełko
Ostatnio mnie zaciągnęli znajomi na demonstracje Tuska, przeciw wyjściu z Unii. Nie – oczywiście, że nie do Warszawy – tylko tak po pracy lokalnie. Było trochę ludzi, ale w sumie mało. Oczekiwałem czegoś wielgachnego. W ludziach to już gaśnie i wcale nie ma się im, co dziwić.
Ale uważam, że my wyjdziemy z tej organizacji z Europy
zresztą też! Bo to nie jest miejsce Polski. Nie jesteśmy dojrzali na tak
skomplikowane układy społeczno-polityczne. Tyle.
Po protestach Tuska, poszliśmy w kilka osób na wieczorną
kawę. Ktoś z KOD, ktoś uniwersytetu, ktoś z Wilna zaciągający tym wschodnim Ł wymawianym
jak eL, ktoś szary i ktoś zradykalizowany. Dobry mix! O ile ja postrzegam się,
jako umiarkowany pesymista, a moich znajomych postrzegam, jako umiarkowanych
optymistów – mocno się zawiodłem. Tak może być, że kawa była zbyt gorzka, a ciasto
za mało miało słodyczy – bo wyszedłem z tego spotkania w podłym nastroju.
Konkluzja, która mnie dobiła to dość zgodny tok myślenia
moich znajomych, że będzie tylko gorzej. Nie z PiSem, ale po PiSie. Prawdopodobnie
po odsunięciu Kaczystów dojdzie do władzy wobec braku jakiekolwiek alternatywy
na opozycji liberalnej – jeszcze silniejszy radykalizm. Coś na wzór mieszaniny
Konfederacji i Ziobrystów. A w państwie bezprawia – tacy ludzie będą w stanie powtórzyć
najmroczniejsze karty naszych dziejów… To nie musi się stać! Ale istnieją pewne
przesłanki, że pod koniec lat dwudziestych wahadło nie wychyli się w lewo –
tylko przebije ścianę, do której teraz jest dociskane… I to budzi mój lęk!
Komentarze
Prześlij komentarz