bal wszystkich świętych: Romuald Lipko 1950-2020
6 lutego zmarł Romuald Lipko.
Jedna z muzycznych ikon polskiej sceny muzycznej okresu PRL-u oraz 30-lecia III
RP. Chyba nie muszę przypominać, że nie darzyłem zbyt wielkim entuzjazmem
rodzimego zespołu muzyka, czyli Budki Suflera. O której napisałem raz jeden na
starym blogu, kiedy zespół ogłosił zakończenie kariery w grudniu 2014 roku.
Uznałem to wydarzenie za godne uwagi,
bo wreszcie postanowiła zejść ze sceny kapela kojarząca mi się z płytkością i lekkim
obciachem. Może na tą ocenę miał wpływ mój pierwszy kontakt z tym zespołem –
który nastąpił w 1997 roku, kiedy BS wydała swój najlepszy w dorobku album ze
słynnym hitem o tangu. Ale album odkryła moja ciotka – dość młoda persona,
wtedy ledwo po półtorarocznej emigracji do USA – która wróciła do polski na
pierwsze emigranckie wakacje – by popić, poszaleć, posmakować możliwości dolara
w biednym, starym kraju. Na obczyźnie zarobionego na najniższych stanowiskach,
a tu stanowiącego ambonę, przed którą należało się kłaniać nawet profesorom.
I tak utwory o tangu i cała plejada
innych – dzień i noc dudniły na głośnikach radia w kuchni piętro wyżej nad moją
głową, zmieszane z łoskotem butelek i nocnych krzyków tłumu gości, którzy
balowali do rana – kiedy to szli do pracy. To było całe lato 1997 roku. Nikt
nie wołał policji – bo wszyscy wiedzieli… Polacy bowiem w przeciwieństwie do Czechów
– kochają i podziewają emigrujących z ojczyzny za chlebem. Więc nie wolno było
nic powiedzieć do bóstwa i zapraszanych na nektar śmiertelnych – którzy też chcieli
przez kilka godzin pomarzyć o wielkim życiu…
Tak poznałem Budkę Suflera – ja też
byłem tym zahipnotyzowany, a ich muzyka była wówczas bardzo światowa – podobno polonia
w Stanach dostawał orgazmu na ich koncertach. Po latach jakoś mi się to tak ułożyło
– że kiedy już jako świadomy rzeczywistości człowiek – poszukałem w ich
dyskografii tego, co by mnie przyciągnęło z dorobku kilkunastu albumów Budki, wybrałbym
może kilka piosenek? I to takich śpiewanych dla picu, po piciu ze znajomi i aby
zwrócić na siebie uwagę podchmielonego tłumu.
Budka to nie moja bajka. Ale Lipko
pisał muzykę też dla innych artystów – i choć nie było tego bardzo dużo to
jednak przeboje, które napisał dla Maryli Rodowicz, Ireny Santor, Izabeli
Trojanowskiej, Urszuli czy wreszcie dla Anny Jantar – przeniosły go z małego
lubelskiego zespołu na karty historii, jako ikonę polskiej muzyki. Tak-tak,
choć Lipko odpowiedzialny był tylko za muzykę – nie pisał tekstów – to czasem
jest coś magicznego w tym zestawieniu: muzyka, tekst i wokaliza – co zmienia
numer w szlagier, który staje się legendą. A czasem samo życie pisze takie
historie jak w przypadku utworu „Nic Nie Może Wiecznie Trwać” – który z dyskotekowego
szlagieru zamienił się w smutną wyrocznię.
Kilka dni mi samemu zajęło
zebranie się do napisania tych kilku słów – ale zmagam się z jakąś gorączkową
kurwicą odkrztuśną i nie miałem siły by nawet usiąść do pisania…
Spoczywaj w pokoju Romualdzie.
Rok podły zbiera od zarania wielkie żniwo śmierci!
Media:
Anna Jantar - Nic Nie Może Przecież Wiecznie Trwać
Komentarze
Prześlij komentarz