bez użycia twardych pał...
Ale że, że, że, że jak? Ci
mężczyźni węgierscy, same ogiery takie. Kiedyś była taka porno strona, z tym
węgierskim porno męskim. Jeszcze zanim ich wyparli Czesi z tymi swoimi
słodziakami – jebiącymi się zawsze z uśmiechem. A ci węgierscy meni, tacy
maczo, z wielkimi kutasami - zawsze woleli jebać z wyrazem cierpienia na
twarzy, lub takiego zmarszczenia, jakby musieli dokręcić śrubkę pod wanną,
wiecie, taką trudno dostępną, że jak człowiek się nad tym mozoli to aż
naturalnie wychodzi z niego taki jęk - yyy, yyy! Tacy byli węgierscy aktorzy
gejowskiego porno. A przypominało mi się to wszystko teraz, po akcji belgijskiej
policji zaalarmowanej przez zaniepokojonych mieszkańców Brukseli - że w
mieszkaniu obok złamany został zakaz zgromadzeń. Policjanci odkryli męską orgię
seksualną - na której spotkali się pracujący w stolicy UE dyplomacji (nie
pierwszy raz zresztą). Największą sensacją okazał się węgierski eurodeputowany
z partii Fidesz, współzałożyciel wraz z Orbanem tego prawicowego bloku,
rządzącego Węgrami od 2010 roku. Ten prawdziwy He-Man nie dość, że swą
męskością musiał roztopić liczne męskie serca, nogi i umysły (na pewno
uczestników orgii), to jeszcze w iście Bondowskim stylu próbował ucieczki - po
rynnie z mieszkania w kamienicy w której odbywała się akcja. Niestety wpadł
prosto w ręce panów z policji, którzy penie czekali na niego z twardymi pałami
na dole.
I tu kończy się część
humorystyczna. Albowiem homoseksualny europarlamentarzysta znad Dunaju, w
swojej prawicowej partii okazał się być autorem uderzających w jego własną
mniejszość przepisów - zakazujących małżeństw par tej samej płci. Co więcej
wprowadził zapis o ochronie konstytucyjnej związku jako kobiety i mężczyzny.
Cóż mu uczyniła jego brać, że jest jej wrogiem, a jednocześnie orgiastą? Pan
deputowany po ujawnieniu zdarzenia złożył mandat i przeprosił... za złamanie
belgijskich przepisów zakazujących zgromadzeń. Kwestii jawnej sprzeczności
między jego postawą, a postępowaniem - nie skomentował ani słowem.
Okazało się, że homoseksualne
orgie w tamtym miejscu w Brukseli - odbywały się regularnie. Co więcej
organizatorami ich byli między innymi Polacy. A dyplomaci z Polski należeli do
jednych z najchętniej i najczęściej odwiedzających ów lokal gości.
Oczywiście nie jestem za
outowaniem tych, którzy brali udział w dobrowolnych imprezach - jeśli nie
dochodziło tam do łamania prawa - spoko! Jeśli przychodziły tam ujawnione osoby
publiczne - spoko! Moje wątpliwość zaczynają budzić tacy maczo jak ów
węgiereczek, którego działalność publiczna - stała cokolwiek wspak - formie
spędzania wolnego czasu, jaką wybrał. Kilka lat temu działacze na rzecz praw
mniejszości LGBT w Stanach Zjednoczonych - zrobili akcję outowania senatorów i
kongresmenów partii republikańskiej - których działania polityczne wymierzone
były w mniejszość z której owi hipokryci się wywodzili. Wtedy do popkultury
wszedł motyw komicznej konferencji rodzinnej - podczas której ów ujawniony
polityk otoczony wianuszkiem rodziny tłumaczył swoje często obsceniczne zachowanie
- publicznie, przed narodem. Część z tłumaczeń była tak kuriozalna i komiczna,
że oznaczała koniec kariery politycznej danego polityka i ujawniała obłudę partii,
dla której owa postać pracowała. Uważam, że owa akcja była bardzo ważnym
osiągnięciem. W Europie podobne sytuacje miały miejsce chyba tylko w Wielkiej
Brytanii? W obliczu takich partii jak PiS czy Fidesz - należy ujawniać
hipokrytów i basta!
Podobnie zabawna sytuacja
przytrafiła się w ostatnim tygodniu na Litwie. Znany parlamentarzysta, z
prawicowej partii podczas wywiadu on-line, który odbywał się z jego domu, nagle
w na drugim planie - zobaczył i pokazał Światu nagiego mężczyznę, który
przemkną na wizji. Nic nie pomogły tłumaczenia, że był to syn reprezentanta
narodu. I w ten sposób kolejny biedak dokonał outingu - tym razem bez użycia
służb ani donosów lub tym bardziej twardych pał…
Jest wesoło, oj wesoło!
A bohaterami tego odcinka było Jozef Szajer & Petras Gražulis.
Już wieki, wieki temu pisał Horacjusz: Naturam expellas furca, tamen usque recurret... I można by do tego dopisać, skoro już jesteśmy przy sentencjach łacińskich, owo słynne: Nihil novi sub sole...
OdpowiedzUsuńOtóż homoseksualiści wrogów najzapieklejszych mają wśród homoseksualistów. Część braci żyje jawnie i szczęśliwie, część dryfuje pod fałszywą banderą, stąd i orgiastyczna czkawka...
Kochanek Wilde'a, Bosie, wyrósł z czasem na ujadającego homofoba, oczywiście oficjalnie, bo prywatnie do końca życia jarał się młodymi chłopcami... Żal mi tych wszystkich biedaków, których na powierzchnię wypychają koincydencje... Nawet w rodzinie mam taki malowniczy przypadek - przed laty jedna z kuzynek mojej mamy, po dwudziestu latach małżeństwa, we własnej małżeńskiej sypialni, w małżeńskim wyrku nakryła swojego męża z młodym chłopakiem... Można więc powiedzieć - jesteś pedałem, nie goń widłami swej natury, bo i tak do ciebie wróci... Madziarowi nic geje nie zrobili, poza tym, że są, i mają odwagę żyć po swojemu, a ten typ nie miał... Wiele żon by się zdziwiło, gdyby się dowiedziały, co ich mężowie potrafią wyczyniać na mieście, zaczynając od pedalskich imprezowni, idąc dalej przez służbowe kawalerki, kończąc na pisuarach w galeriach handlowych... Tak to w wielu przypadkach bywa: żona z konieczności, chłopiec dla przyjemności... Strach, wstyd wielu nie pozwalają się ujawnić i dopiero coś ich za wszarz musi wywlec z szafy. I jest szok, i jest ból...
Tam gdzie wiele jazgotu, tam i wiele podejrzanych typków. Przed laty do netu przeciekł filmik z imprezki wszechpolaków - jak sobie chłopaki popiły, to się imprezka rozkręciła na gejowską nutę...
Jak widzę na przykład takiego troglodytę Czarnka plującego na gejów i wymachującego jakimiś fotkami, to sobie myślę: oj, lubisz ty te fotki, lubisz, i chętnie byś polatał po ulicy ze stojącym fiutem na wierzchu, ale szlag cię trafia, bo jesteś na to zbyt zblokowany. Inny typek, taki jeden z tych młodych bystrzaków pisowskich, pochwalił się kiedyś, że był w San Francisco, i jak już tam był, to od razu polazł do dzielnicy Castro, i nawet odkrył tam sklep mięsny dla gejów (swoją drogą ciekawi mnie zaopatrzenie oraz to czy trzeba jakoś szczególnie wyglądać, żeby kupić tam kiełbasę - martwię się trochę, bo na stare lata "znormalniałem" i nabrałem mężnej postury, tak że dziś by mi chyba spsiały doszczętnie policjant warszawski nie psiknął gazem z metra i nie ośmielił się wyzwać mnie od szmat...) ... Wesoło jest, choć i smutno. To ofiary miazmatów kulturowego prabagna. I spierdalają na golasa po rynnach, albo przyprawiają swe żony o omdlenie w progu małżeńskiej sypialni... A inni też idą sprać kogoś, kto się ośmiela wyglądać trochę inaczej... I w każdym przypadku żal boleśnie dupę ściska.
A tak na marginesie - Budapeszt budzi we mnie malownicze wspomnienia homoerotyczne. No i też Balaton - Kenese - ale to już czasy zaprzeszłe - mój pierwszy homoseksualny wstrząs i ten Attila, w którym się potajemnie kochałem - do dziś mam go przed oczami... Chryste, jaki on był piękny, i jak hojnie obdarzony...
Ciesze się, że to imię dotarło i do Skandynawii - Jak słyszę, że ktoś ma na imię Atli, Atle - już go lubę! ;-D
1. Sami poznaliśmy małżeństwo gdzie on, chadzał za często na dworce PKP. Lub pomieszkiwał w wynajętym ulice dalej mieszkaniu o którym się żonka potem dowiedziała. A że był z bogatego domu to się bał pewnie o hajs i grał role życia... Całe to szoł padło i narobiło bigosu dla obu stron...
Usuń2. Ale... ale że Czarnek? Coś? Chodzą słuchy że Antoni co wzywa do broni - lubi mieć wokół siebie bladolicych młodzieńców. Tylko nie mogą się upaść jak knury bo wtedy ich do aresztu spuszcza...
3. To był Jan Kanthak co się zagubił w dzielnicy bodaj Castro ale pomyliło mu się Cruise - co przecież ma też w slangu znaczenie. Ale jak pierdolił o sklepach mięsnych dla LGBT to wyobraziłem sobie NAS jako chasydów czy innych ortodoksów judaistycznych w tęczowych chałatach i z figlarnie ułożonymi brodami. Aaaa! Dlaczego to sobie wyobraziłem kuuuuuurrrrrka!?!?
1. A ja sam mam doświadczenie z takim mieszkankiem szemranym. Zapach miłości w każdym kącie. Jeszcze w liceum miałem taki romansik z pięćdziesięcioletnim panem. Zostałem wyrwany z legendarnego pisuaru krakowskiego - późny PRL, przejście podziemne niedaleko dworca, pod skrzyżowaniem, gdzie spotykają się Basztowa, Pawia, Lubicz i Westerplatte (mmmm, potem niedaleko, na Westerplatte, było uroczo obskurne kino porno), wyrwany zresztą w podkutych oficerkach (mam te obuwnicze skurwysyny do dziś!~!) - zwykle po treningach jazdy konnej się nie przebierałem, tylko tupałem przez miasto, a że miałem ochotę na ulgę... Matulu, co tam się kiedyś wyprawiało - aż czasem tęsknię za tym syfem, bo ja w ogóle jestem miłośnikiem syfu (mój Franek zawsze opowiada o mnie - pojechać gdzieś z Miśkiem, to masz pewne, że zawlecze cię pod stary wiadukt, na opuszczony tartak, na śmietnik, na kolejową bocznicę etc, etc...) I to wszystko było w tajemnicy. On tatuś, ja synek... Na krótką metę to nawet jarało... No bo gdyby się starzy dowiedzieli. Ta beznadziejność zresztą wyrodziła się w gościu w jakieś uczucie, co mnie przeraziło. I uciekłem. Opowiadałem zresztą o tym. To ten gość, po którym zostało mi pióro wieczne. Do dziś go używam. Cudowny piśmienniczy biżut... I sam mam dzisiaj 50 lat...
OdpowiedzUsuńAle żeby tak całe życie w ukryciu... Rany boskie! Przecież to nieszczęście, to ból... I dziecinada. A jeszcze jak ktoś jest politykiem. Przecież to jest idealny łup dla wszelkiej maści szantażystów!
Był taki mistyk kiedyś, Jakub Bohme, co tak ładnie napisał:" I nie ma rzeczy w przyrodzie, która by swego kształtu nie objawiła też zewnętrznie; gdyż to, co wewnętrzne, zawsze pracuje nad uzewnętrznieniem... Każda rzecz ma usta ku swemu objawieniu"... I dobrze byłoby to robić na czas. Choć to nie jest proste...
2. Koffie, no popatrz, oni wszyscy (kurwa, zawsze są jacyś oni) mają jakąś obsesję na tym punkcie. To budzi pewne podejrzenia. W każdym razie jak usłyszę kiedyś o Czarnku spierdalającym po rynnie, to się nie zdziwię.
OdpowiedzUsuńA Antoni... Słyszałem kiedyś, jak Patryk Vega mówił otwarcie, że to homoseksualista, chyba w wywiadzie dla Onetu... Nie słyszałem, żeby miał jakiś proces z tego tytułu.
Kiedyś oglądaliśmy Fakty i był Antoni, tuż po tym jakże płomiennym marszu nazioli 11 listopada, w filmiku, w którym, w towarzystwie jakichś dwóch dżentelmenów, zachwycał się nad tym gorącym wydarzeniem patriotycznym... Komentarz mojego Franka był taki: - Ja se chyba konia zwalę. Szkoda tylko, że nie pokazali dalszej części...
Ale Misiewicz wyładniał... Widziałeś?:-)
Cruise - no tak, tak... I to się jeszcze przyplątało... Zatem to Kanthak wybrał się po mięso. On jest chyba członkiem tej grupy młodych wybitnych intelektualistów o nazwie KaKaO? Nie mylę się?
OdpowiedzUsuńCruise, mięso, członek, KaKaO - można się, cholera, spocić!
I jeszcze tęczowe chałaty... Mocna sprawa, pod mięsnym... Kochana Maria Czubaszek powiedziałaby pewnie: - Lepiej w to nie brnijmy.:))
Chociaż kwestia wyglądu mnie nurtuje. Ostatnio wieki temu byłem nad Pacyfikiem, więc może po tej pandemii wybiorę się na jakieś zakupy, może po mięso, muszę się jednak dowiedzieć, jak się wystroić... Bo ja taki gej mięsożerny jestem: lubię wpierdolić dobry stek, gąskę jakąś...Jestem, kurwa, bezlitosny... Co jadalne, to se, kurwa, koło mnie długo nie pożyje:)) Tak że muszę się dowiedzieć zawczasu, czy obowiązuje strój organizacyjny, czytaj - paradny... Cholera, bo ja to już teraz bardziej chyba pasuję do protestów rolniczych niż do gejowskich parad... :))
Ale wszystko to jest zrozumiałe... Te rynny, te wyprawy po mięso, te fotki...
OdpowiedzUsuńTaka piosenka Osieckiej mi teraz brzmi w głowie, trochę - do licha - na madziarska nutę:
Szampana nalej mi, goryczy zniknie smak.
Panowie, wy umiecie bawić tak!:))))
Ach dobry Bosh, powiem ci drogi Kiljanie tak, Twoje komentarze tworzą tu osobny świat. Tym bardziej mam wielki żal, że kurewski bloger wyborczej skasował dekadę mojego minionego bloga bo - większość Twoich komentarzy była tam czystym pisarskim złotem...
OdpowiedzUsuń