Jedyna pozytywna rzecz w tym roku...

Kiedy w zeszłą sobotę (19.12) wieczorem pisałem o Kim, wróciliśmy właśnie z obiadu u mojej ciotki (62l.) gdzie jeszcze był mój ojciec (65l.) i jego partnerka (47l.), dla której jest on jedynym źródłem utrzymania. 

I’ krzątał się po mieszkaniu, a ja położyłem się na kanapie by korzystając w edytora w telefonie - napisać coś zmarłej Divie. Ale położyłem również dlatego, że trapiło mnie coś jeszcze. Fatalnie się czułem. A obiad u mojej trudnej rodziny był naprawdę cudowny. Atmosfera była miła i prawie świąteczna. Ojciec z Partnerką mieli zresztą na wigilię do nas zajść, jak rok wcześniej... Kiedy mój świat był po staremu...

Tymczasem mnie trawiła gorączka, byłem rozpalony a lekki kaszelek jaki mnie od tygodnia łaskotał przybrał moc. Niedziela nie była lepsza, I’ wyniósł się z łóżka - tak robimy kiedy chorujemy. Aby drugiemu było lżej. Poniedziałek moja pierwsza w życiu telewizyta w POZ. Od razu skierowano mnie na wiadomy test. Musiałem z 38-ośmioma stopniami zapierdalać z buta do wybranego punktu testów. W trakcie drogi dostałem drażliwy automatyczny telefon z policji, że jestem na cenzurowanym i mogą mnie sprawdzać o każdej porze dnia. 

Test okazał się być przykrym ale krótkim doświadczeniem, patyk w gardło i w nos aż pod mózg. Tak się to czuje. Zero informacji zwrotnych od ludzi w kombinezonach. Tylko oczekiwanie na wynik ale na szczęście nie było żadnej kolejki - wiec byłem tylko ja i testerzy na bocznym parkingu pogotowia.

Wróciłem do domu. Wykończony! I’ jakiś czas temu założył nam jakieś indywidualne konta na jakiejś rządowej stronie. Wieczorem przyszedł jakiś tajemniczy mejl. I’ szybko zalogował się na podanej stronie i wykrzyknął: masz to! Co? Zapytałem. Masz SarsCov2, masz covid, jedyna kurwa pozytywna rzecz w tym roku! Przeraziłem się!

Wszystko mi opadło. Lodówka pełna żarcia, a ja, a w zasadzie My, większość żarcia zmarnujemy. Nie będzie świąt - może nie będzie dużo, dużo więcej? Przecież wszystko zaczęło się od Kim. O Bosh! Zacząłem panikować - I’ obdzwonił rodzinę ja swoją. Mój ojciec oczywiście się śmiał, że nie trzeba było tak często z Martą Lempart świrować i że on nas zaprasza na kolejne mitingi z nią i jej zgrają. 

A ja się kurewsko zacząłem bać, wróżąc najgorsze scenariusze. Czekałem aż przyjdzie wtorek i POZ da mi jakieś leki, antybiotyki, pomoc. Nastawiłem budzik na 8-ą rano, od kiedy dzwonią lekarki - naszykowałem sobie papier i długopis i minęło sporo czasu po mojej pobudce i zadzwonił do mnie Sanepid - miły kobiecy głos po pięćdziesiątce oznajmił - pan wie, że jest na izolacji 10 dniowej? Tak. Kto z panem mieszka? I’. Pan I’ jest objęty kwarantanną +7 dni dłużej kiedy zakończy się izolacja chorego. Ok!

I tak spędzamy święta. A lekarka POZ zadzwoniła przed południem, że dziś się nie wyrobi - jutro we środę mi da poradę odnośnie zachowania i leków w trakcie chorowania. No kurwa, kurwa, kurwa! Możesz umrzeć, a oni dadzą ci poradę jutro?!?! To się dzieje serio? W trzecim dniu w końcu dostałem poradę: pastylki na zatoki, syrop na kaszel i witamina D. W razie duszności lub pogorszenia stanu zdrowia wzywać pogotowie. 

Covid jest straszny. Dręczy gorączką, dusi kaszlem, wywołuje bóle, odbiera apetyt, daje niepokój, moc niepokoju, podstępnie doprowadza do szaleństwa i pozbawia przespanych nocy. Nie ma jak podzielić się ze znajomymi, bo historie są tak straszliwe, że zastanawiasz się - kiedy to mnie spotka lub to będzie aż tyle trwać?

Mamy na szczęście moc wsparcia od taty I’ i jego partnerki, od mamy I’ i od mojej ciotki, która choć często doprowadza mnie do białej gorączki szybko dosłała nam baterie suplementów i witamin oraz kilka zupek kremów i herbatniki dla chorych. Każda pomoc mnie teraz wzrusza...

Czekamy co dalej... I’ zaczyna chorować - ale nominalnie jest w lepszym punkcie wyjścia niż ja... 

Dziś od rana TV pokazywała pierwsze szczepionki dla pracowników kilku szpitali. Po obejrzeniu pierwszej zaszczepionej w Polsce bodaj przełożonej pielęgniarek z Warszawy dosłownie zacząłem ryczeć jak dzieciak... 

Jeśli tylko będzie nam dane z tego wyjść w całości - 15.01.2021 zapisuje się do kolejki szczepień. I’ idzie chyba w fazie 0 lub 1, i już ich zapisywali do kolejki...

Znów przeszło kilka dni. Czujemy się lepiej - objawy gasną choć są dalej w formie skąpej, w związku czym mnie izolują do 08.01. Może i dalej? Ale rokowania są pozytywne - i idzie oszaleć już w tym mieszkaniu.

Co za paskudny rok!!!

Na szczęście u nikogo z imprezy rodzinnej z 19.12 nie wystąpiły dotąd objawy zakażenia i to jest największy pozytyw tej sytuacji! 

Komentarze

  1. O w pizdeczkę. Rzeczywiście pozytywne zakończenie roku, nie ma co.
    Liczę na to, że obaj wyjdziecie na prostą w całości. Przedziwne choróbsko, na rozmaite sposoby "zabawiające" się z ludźmi. A najgorsze to, że wielu sieje tę zarazę całkiem nieświadomie, bo przechodzi całą sprawę bezobjawowo.
    Ja miałem chwilę niepokoju, ale póki co jestem czysty. Więcej - jesteśmy. Marzę o tym, żeby w tym stanie dotrwać do pierwszego zastrzyku. Bo tam umrzeć to pal licho, ale na zdychanie się nie piszę. Okropnie się tego boję. Bezradność i krzątanina tych wszystkich dobrych ludzi - to atrakcje jednego z kręgów piekła.
    W dawnych czasach ludzie się lampartowali, jak Zbyszko Dulski, teraz się lempartują, choć podejrzewam, że te uliczne zgromadzenia nie są aż tak groźne, bo ludzie jednak zachowują dystans, poza tym na powietrzu wirusy nie znajdują dla siebie nazbyt sprzyjających warunków - one jednak wolą zamknięte pomieszczenia.
    Dziwny czas. Cholera, nawet własne kąty w tych warunkach wydają się jakieś obce.
    Chłopaki, życzę Wam szybkiego powrotu do zdrowia! Trzymajcie się.
    Wiem, że to żadna pociecha, ale w myślach jestem z Wami...
    Oby się w nadchodzącym roku wszystko jakoś naprostowało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy obaj za dobre słowa i oby w nadchodzącym roku wszystko się naprawdę ułożyło, oby!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty