taki podły rok...

Jestem więźniem banału. 

Lecą godziny, dni, tygodnie i już rok. Taki podły rok! I nie zatrzymał się Świat. Zatrzymałem się ja, i choć jestem jak kamień to wciąż idę w dół, gdzieś na dno. Kto zapłacze nad tym banałem, nad zdziwieniem podstarzałego chłopca, że nikt nie będzie chciał zatrzymać się nad jego dramatem? No kto?

Każdy ma jakiś koszmar. Nie ma co się mazać! Zimnej płyty nie wzruszą łzy ani żadne gesty. Nie wzruszy Świata niczyj krzyk i rozpaczliwe pozy. A ja tak często się śmiałem gdy ktoś obok wylewał morza łez, że teraz nie mam żalu do tych, co cieszą się życiem. Radość jest tak ulotna, chwilowa dysfunkcja na pustyni życia. Smutek zdaje się nigdy nie kończyć. 


Przestałem być przez to kreatywny, wciąż mało mnie rusza. A jeśli już to na chwilę, a potem idę zwykle spać - choć coraz częściej nie mogę zmrużyć oka, lub śpię lekko jak czuwający pies, ciągle mnie coś wytrąca z równowagi i zakłóca sen. Czasem coś czytam nie wiem o czym, coś pisze nie wiem po co. Dużo siedzę w pracy - to pozwala przestać myśleć! I mija mi tak rok... Podły w chuj rok!


Dziś byłem u Ciebie bez żadnych darów. Patrzyłem na Twoją płytę. Padał deszcz, padał śnieg, huczał wiatr, kłębił się szary horyzont - a byłaś tylko Ty. Albo tak mi się zdawało... 


A rok temu było tak pięknie - wysokie słońce grzało radośnie, obsypały się kwieciem dzikie mirabelki, było tak pięknie... 

Może dziś uda mi się zasnąć?

Komentarze

  1. No podły rok. No i wiem, że dla Ciebie szczególnie. A świat się nie zatrzymuje, i nie zatrzyma się, aż do końca... Tego możesz być pewien. I tak naprawdę nie dzieje się nic, i nie stanie się nic, aż do końca, że tak powiem, krakowską nutą...
    Z tym kamieniem to coś przekombinowałeś. Ten zawsze leci gdzieś na dno, jeśli się go wrzuci w wodę, naturalnie... A nie chcę, żebyś ty tam poleciał, więc zgadzam się, ale na pumeks, co pławność zachowuje...
    Radość - chwilowa dysfunkcja na pustyni życia... To niezłe zdanie...
    Też nie śpisz...
    Podstarzały chłopcze... Zatrzymałem się.
    A jeśli krzyczeć - tak radził Ingmar Bergman - to tylko tam, gdzie można płoszyć mewy...
    Mirableki też zakwitną, i tym razem - u mnie już to robią, mimo chłodów... Dobre na kompot...
    Co tam nie ma się co mazać. Koffie. To się robi do wyczerpania zasobów.
    Ja Cię nie pocieszę może i nic Ci nie dam, ale zawsze się zatrzymam...
    A kreatywność? Co za ohydne słowo!... Trzeba mieć wyobraźnię. Ona bardziej pomaga.:) Kochany!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AAAA! Nie było mnie tu chwilę!
      Może to jest rów Marjański? I tak leci i leci i już mija ryby głębinowe i nienazwane potwory i nie może dojść do końca. Nawet po minięciu bram piekieł - nie ma dna!
      Mewy płoszyć! Jakie to piękne - tylko że to nie płochliwe istoty. To są małpy pośród ptactwa - przynajmniej te edynburskie - co więcej ich było na ulicach i przy śmietnikach niż na chłodnych plażach... Bo co robić na chłodnej plaży - lepiej się obłowić na brudnych ludziach...
      Melatoninę żrę - mleko z miodem piję, jogurt z owsianką, kawę tylko raniutko... trochę mi pomaga. A jak nie to liczę - stracone szanse - coraz częściej pomaga...

      Usuń
  2. I w tym Rowie byli już ludzie, i odkryli nawet jakieś ślady życia: trzy ogłupiałe głębinowe glizdy, ocipiałą od ciśnienia rozgwiazdę i siatkę z TESCO - zatem, nie wiem jak Ty, ale ja bym w to nie brnął... Młody jesteś, masz chłopaka, co cię kocha, ja na Twoim miejscu poszedłbym jednak w te mirabelki...
    A co ty chciałeś płoszyć? To właśnie sztuka, żeby straszyć te niezbyt płochliwe istoty. Biegniesz i się drzesz, i straszysz te zuchwałe kurwy, albo, jak to mówią w Reykjaviku - pijane anioły...
    Moja rada jest taka - chce ci się płakać - płacz. Krzyczeć - krzycz... Przerażaj pijane anioły!
    A z tym liczeniem... Że co - ty liczysz stracone szanse i to Cię usypia... Zuch z Ciebie... Ja bym sobie dał głowę uciąć, że to jeszcze gorsze od liczenia baranów... :))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty