The Battle at Garden's Gate
Właśnie ukazał się drugi album studyjny tajemniczej
kapeli Greta Van Fleet. Czemu tajemniczej? Ano z dwóch powodów, dane muzyków są
mocno chronione, a sponsorzy wspierający kapelę od 2012 roku, kiedy zespół
powstał i bardzo mocno windujący jej pozycję komercyjną – wciąż są nieznani.
Greta Van Fleet to dziecko gwałtu
między Led Zeppelin a Rush. Połączenie obu manier nastąpiło jednak w bardzo późnym
okresie rodzicielstwa – więc cudowne dziecko – nie jest aż tak doskonałe.
Zespół tworzy rodzeństwo Kiszka (Kiszka wokalna, Kiszka gitarowa i Kiszka gitarowo-klawiszowa)
i perkusista.
Najciekawszym bratem jest
oczywiście Kiszka wokalna – Josh, jego styl wokalny prawdopodobnie sprawił, że
GVF została produktem, takim jaki jest w sklepach i na półkach waszych
marketów. Napisałem produkt – bo to jest produkt! Kapela, która ma na koncie w
sumie cztery wydawnictwa studyjne i fonograficznie działa de facto od 2017 roku
– kreuje się na odnalezioną właśnie skamielinę rodem z 1968 roku. Wspomniany
Led Zeppelin, Rush, ale też Queen okraszony Lady Gagą – nie daje nam niczego
autentycznego. Co nie znaczy że jest to złe, bynajmniej - to jest miejscami nawet fajne.
GVF jest produktem jak Cobra Kai dla Karate Kid czy Ash konta
Martwe Zło dla serii Martwe Zło.
Jest swoistym resentymentem za dawno minionymi czasami – który mają łyknąć dzisiejsi
pięćdziesięciolatkowie. I ten cel ta kapela spełnia w 100%. A jednak, to nie jest
to samo – być przecież nie może. A wokal Josha Kiszki na dłuższą metę drażni –
szczególnie, że straszliwie ryczy w wysokich partiach i nie wiem czy uda mu się
na długo utrzymać ten styl śpiewania. Ale na nowym albumie (stanowczo za długim
i zbyt sztucznym) są też perełki…
Komentarze
Prześlij komentarz