34.MFKiG, czyli żenada za 70plnów

Muszę przyznać, że przebywanie na festiwalu komiksu to jest od kilku lat jednak pewien rodzaj niestrawności lub świadomego zatrucia organizmu. To jest jak wtedy, kiedy jesteśmy bardzo łakomi a nasze ulubione danie w lodówce chwyci pierwsza fala fermentacji - lekki kwaśny posmak. Wiemy, że to już zepsute i będziemy mieli na 75% sranie, ale kwas jest jeszcze na tyle znośny - że i tak zamiast wywalić do śmieci - zjadamy... 

Tak się czułem tego roku. Całości obrzydzenia dodały spotkania, które były na żenująco niskim poziomie, lub się nie odbyły wcale, lub je przełożono na inną godzinę - nie informując o tym gości festiwalu. Ba, nawet na ekranach prezentujących kolejność wydarzeń - nikt nie zmienił godzin tych spotkań. Zatem ludzie przychodzili na spotkanie, na dajmy na to godzinę 15-stą, a na sali nic się nie odbywało i nawet nikt nie mówił - że spotkania nie ma lub było o 11-stej. A na to wcześniejsze też nikt nie przyszedł, bo o tym nie było wiadomo! Organizator nie informował! Żenada!   

Żenada za 70pln!  

Komentarze

Popularne posty