Specjalny wpis dla mojego Kiljana zawierający Depeche Mode - Soothe My Soul (Official Music Video) aby sobie mógł porównać klimaty...


Specjalny wpis dla mojego Kiljana zawierający Depeche Mode - Soothe My Soul (Official Music Video) aby sobie mógł porównać klimaty... Video pochodzi z 2013 roku i powstyało jako materiał promujący do albumu Delta Machine.

Komentarze

  1. Z obrazkami. To jest takie dla bardzo młodych albo dla bardzo starych.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale znaczy że oba klipy Ci się nie podobają? ;)

      Usuń
  2. Obie muzyczki są całkiem, całkiem. A klipy? Obrazki jako takie - profeska. Ale jak na teraz jakieś takie dla mnie za czarne. Chociaż ten od Fu Fajtersów wywołał u mnie uśmiech za sprawą tej wygibaśnej pani, bo mi się przypomniała Ewa Demarczyk, która widząc podobne tańce i wicia zawsze się pytała: - Co one się tak walą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi Panie tu się boje że może być dyskusja nie na 35 komentarzy tylko na 70 co najmniej. Więc nie chcę wchodzić w temat tańca performatywnego itd. To jest noga lub ramie sztuki i tu skończmy :)

      Usuń
  3. Taniec performatywny to tylko głupia nazwa, godna doktoratu, tego, z czego ruch, towarzyszący nieartykułowanym dźwiękom, wyrósł... To prehistoria... Jedno i drugie jest pozasłowną opowieścią. Tyle że samo ciało jest bardzo ograniczone. Wszystkie mądrości na ten temat łączą się w jedynym, jedynym możliwym mianowniku, obojętnie czy idzie o klasyczne tango, flamenco, czy gimnastykę - bo to tak idzie - życie, sztuka, sport... a przez sport do szpitala po zdrowie)... Jedni się tym fascynują. A Ewa się dziwiła, i śmiała... Ale wszystkim się kojarzy. A kobieta pod dyktando mężczyzny... No cóż ona może...
    Kiedyś to miało treść, gdy kobiety tylko w swej szarości patrzyły... Dziś to tylko błotko dla dzieciaków.
    Przełomem, po wiekach, był Niżyński. Tu koło zaczynało bieg w dół, bo taka jest dola ludzkości. Jeśli się nie mylę był to 1912 rok. I nagle uwielbiany Niżyński zaczął się walić, na scenie, w postaci łaciatego fauna. Czysta rozkosz... A dziś to już bzdura... Można wytytłać w błocie i zrobić poważną minę, ale to tylko potęguje śmieszność...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U Niżyńskiego była jeszcze choreografia. A ta pani jest tylko wysportowana.

      Usuń
    2. Nie znasz się Panie Kiljanie i tyle! Ba, ja mało się znam też, ale moja kumpela robi doktoraty w Londynie i jej procesory by Ci wyłożyły co i jak aż by ci szczeka opadła lub sztuczna szczeka wyskoczyła... Sam byłem na kilku wystawach o tańcu i ruchu performatywnym i robią wrażenie - na pewno nie jest to taniec przytulaniec tylko forma przekazu która może przemawiać do innych ludzi i oddawać emocje itd...

      Usuń
    3. ******Do kurwy jasnej słowniku jebany - miało być przecież: ... i jej profesory by...******

      Usuń
    4. Domyśliłem się, bo tam, gdzie doktory, tam i profesory. Ale procesory też brzmią nieźle.;-)

      Usuń
  4. No pewnie, że się nie znam, a nawet więcej, nie za bardzo lubię, bo dla mnie patrzenie na wszelkiego rodzaju wygibasy jest na dłuższą metę nużące. Ale sam potańczyć lubię, choć to oczywiście jest walenie się w postaci najprostszej, dalekie od tej pani z obrazka, bo tak waliłem się tylko skręcając sobie ostatnio nogę w kostce. I to też jest takie w wąskich granicach emocjonalnych, bo dla mnie to tylko radość, przyjemność i seksualne podniecenie. Mam jednak dość przytomności, by podejrzewać, że każdy taniec to ruch, to gest, to pewien sposób odmierzania czasu, podobnie jak muzyka, która też jest takim odmierzaniem. To i to, obie te ekspresje są pozasłowne, więc tylko do emocji mogą się odwoływać, bo inne treści to już raczej poletko literatury, nie wyłączając oczywiście wszelkich zestawów "prawd" podanych do wierzenia. Chociaż z takim zestawem sztuka traci sens. Dla mnie sztuka to przeżycie, albo właściwie dawanie możliwości przeżycia, dawanie sposobności bycia współtwórcą. Bo dzieło wieńczy odbiorca, ale nie pouczony o tym, co ma sobie myśleć. Dopiero jest skończone, gdy jest przeżyciem. Jakim? To już ryzyko artysty. Jeden dopatrzy się głębokich treści i dosłucha mgławicowych pomruków pod czaszką, inny powie, że biedaczka się miota, doceniając może jedynie urok i fizyczną sprawność, pozostawiając wszakże dzieło pustym. Doktory, profesory to inna para kaloszy. Jeśli w kimś zrodzi się pasja to nawet czyni sobie z tego robotę, choćby i naukową. Ale na ile ta robota jest przydatna, dla tych, co idą do sztuki tak po robocie? A sztuka przecież, jak dobrze to mówił kiedyś Jerzy Pilch, jest przede wszystkim dla tych, co są po robocie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie sądzę, by mi szczęka opadła, bo ufam, że miałbym do czynienia z opisami w naukowym żargonie pełnym obcych dla mnie wyrażeń, a mnie szczęka nie opada, gdy słyszę mowę niezrozumiałą. Po prostu nie rozumiem...
    Artysta to w gruncie rzeczy hochsztapler - tu się zgadzam z Tomaszem Mannem - hochsztapler cudownie czasem zaskakiwany przez życie, czego doskonałym dowodem są doktory i profesory.
    Co do szczęki, to jestem pewien, że opadłaby mi, gdybym zobaczył człowieka pożeranego przez krokodyla. Tak jak opadła mi kiedyś, gdy ujrzałem fakira, po którego natychmiast musiała przyjechać karetka.:)

    OdpowiedzUsuń
  6. A tak przy okazji krokodyla, to przypomniała mi się historyjka opowiedziana przez jednego z gości z Kabaretu pod Wyrwigroszem. Byli sobie kiedyś w Australii, i trafili tam na dość kretyński pokaz, podczas którego jakiś dziarski chłopak walił krokodyla po łbie, krokodyl otwierał paszczę, a ów chłopak wsadzał do niej swoją głową, co ludzie z mieszanym uczuciami podziwiali. Były też występy wieczorne, już takie całkiem dla dorosłych, kiedy ten sam chłopak walił krokodyla po łbie, krokodyl otwierał paszczę, a chłopak bawił się pośród tych wszystkich straszliwych gadzich zębów swoim penisem. I w pewnym momencie, podczas takiego herpetologiczno - erotycznego występu, machając radośnie genitaliami, obrócił się w stronę widzów z zapytaniem, czy ktoś nie chciałby czegoś podobnego spróbować. Wśród publiczności oczywiście zapanowała cisza, lecz jej honor uratowała pewna dziewięćdziesięcioletnia staruszka, która zawołała: Ja chętnie spróbuję, tylko proszę mnie tak mocno nie bić po głowie! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok załapałem ale mnie to zirytowało - że to w zasadzie jest żart a nie prawdziwa historia o odważnym pogromcy krokodyli kutasem ha ha ha

      Usuń
  7. Nie irytuj się. Życie jest głupsze niż nam się wydaje... :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty