38
W minionym złym roku nie było czasu na pisanie o urodzinach I’. Tak pandemia i życie, a w sumie zmaganie o życie, ułożyło losy owego dnia. Dziś żyjemy w innym Świecie. Choć z tym samym pudłem telewizora i tą samą dudniącą pralką. Niby coś zostaje, jako element stały – a coś znika, na zawsze.
Nigdy nie czekam na kolejne
urodziny – ani swoje ani I’. Tym bardziej mnie przerażały cyfry Najukochańszej –
przecież wiadomo, że to odliczanie, które zbliża nas do końca. Teraz mi zostało
już mniej żyć – o które się muszę martwić.
I’ zaczął dziś przedostatnią
trójkę – co za straszliwa doba – kolejna dekada jego życia, krótkiego ludzkiego
życia już prawie za nim. Przeglądaliśmy dziś stosy książek, które sobie kupił
lub dostał i sprowadził do mnie przed laty – kiedy się wprowadzał do mojego życia…
Znaleźliśmy dwie, które przeszyły mnie wewnętrznym dreszczem.
Szczególnie ta, choć nieistotny
był tytuł – tragiczny był wpis: dla
mojego I’ w dniu 28 urodzin 29.03.2011r.
Nosz kurwa! Pamiętam, jaki w tym
jest podstęp! Potem zanim się obejrzeliśmy były 30-te, socjalmedia przypomniały
foty z 32-gich, przez pamięć przeszły mi jeszcze 31-sze, 33-cie, 36-te. Wiem
jaki to jest trik – za chwilę będę wspominać dużo wyższe wartości w tej metryce
– a każde kolejne bliższe końca.
Wcale mnie nie cieszą Twoje
urodziny drogi I’. Nie mniej są faktem – sto lat mój ty kochany chłopaku!
Ale aż mnie korci, żeby zapytać o ten tytuł...(Zawsze jak się wpierdalam w cudze progi, lubię zlustrować biblioteczkę:)) Mój też się wpakował do mnie z pudłami pełnymi książek. A wszystko zaczęło się od brzoskwiń w syropie, co wypłoszyło kiedyś moją piekłoszczkę matkę... No nie mogła tego zaakceptować, i tyle... Mój Franek kocha się w biografiach sławnych ludzi, mam więc tego od cholery teraz w domu... Czasem zerkam, a ten mi mówi, czemu tak zawsze zaczynam od końca, wiec kiedyś mu odpowiedziałem, że nie interesuje mnie, jak ludzie żyją, bo, póki co, sam tego doświadczam, chcę wiedzieć, jak umierali... Może mi coś przypasuje...
OdpowiedzUsuńPamiętam pierwszą książkę, którą mi kupił. Jana Balbierza, ciekawego skandynawisty tom pt.: "Nowy kosmos" - rzecz o Strindbergu... Przyuważył, że tego nie mam... Tym chyba przypieczętował nasz związek. Choć samego gniota tak za bardzo nie doczytałem - ale są ładne ilustracje... We fragmentach rzecz osobliwie cenna:))
A w książkach to zaczęliśmy grzebać niemal na wstępie. Raz w słowniku języka duńskiego znalazłem dwa studolarowe banknoty... No to mamy małe Klondike - zawołał... Do końca nie przekopaliśmy księgozbioru, ale kilka znalezisk było ciekawych - trzysta przedwojennych złotych plus multum peerelowskich banknotów... To jakaś dziedziczna sprawa. Dużo książek odziedziczyłem po babce. Z ciekawymi zakładkami... Ja jestem jednak mniej rozrzutny, bo zwykle rwę kawałki gazet albo, jak siedzę na klopie, kawałki srajtaśmy, ale bywa, że w książkę pakuję pieniądz... A potem o wszystkim zapominam, jak roztargniona wiewiórka o skitranych orzeszkach... Chociaż mam Bergmanowską pamięć - nie pamiętam dokładnie treści, ale pamiętam nastroje... A to jest jakiś klucz. Więc może wpadnie w ręce jeszcze coś jeśli nie o wartości nominalnej, to kolekcjonerskiej lub sentymentalnej...
Matematyku. My nigdy nie wiemy, jak daleko od końca jesteśmy. W każdej chwili jesteśmy śmiertelni... Jest taka miła piosenka sprzed lat, nieliczonych... Bo nie liczę godzin i lat, to życie mija, nie ja...
I życie nie jest takie krótkie... Gdy trwa, jest cholernie długie...
I ciesz się, że chłopak jest. Nie rozliczaj go tak skrupulatnie z tych lat, ani siebie...
Niechże będzie na wieki...:))
Swoją drogą moja matematyczka z podstawówki byłaby z Ciebie dumna... O zgrozo nosiła nazwisko Surówka, a urodę miała taką, co bez castingu kwalifikowałaby ją do występów w pierwszej scenie "Makbeta" Szekspira...
Może dolicz coś do ludolfiny, czego z braku cierpliwości inni się nie doliczyli...:)
A WAM, CHŁOPAKI, WSZYSTKIEGO, WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO.:))))))
To jest kolekcja książek I', która przyjechała do mnie około 2009 roku i w większości wylądowała spakowana w foliach na szafach - bo w małym mieszkanku nie byliśmy w stanie się pomieścić w trzy osoby. Szczególnie, że owe mieszkanie było naznaczone historią co najmniej trójki innych lokatorów - słowem, to był i jest magazyn! Składowisko!
UsuńDo tego w kolejnych latach kupował sobie I' dziesiątki kolejnych książek. A ja wpadałem w szał kolekcji komiksowej. Która jest ogromna. Wobec czego I' podjął decyzję o redukcji kolekcji. Szczególnie, że dla niego nie jest ważny nośnik tylko treść. Zatem te książki, które mógł mieć w formie "e" zaczął sprzedawać i właśnie w dniu jego urodzin - dokonaliśmy trzeciej transzy przeglądu jego zbioru. Te 60% która została trafiła na półki, a reszta trafi na sprzedaż. Przeglądając je on po prostu wie, że mają jakiś wpis czy dedykację. Najczęściej to książki których I' nie chciał. Ale trafiły się rzeczy, które dał swojemu wcześniejszemu facetowi. Ale po rozstaniu mu je "ukradł" i tak mamy dedykację od I': w pierwszą rocznicę 14.12.2005 :)
W tej chwili ma około 200 pozycji w formatach "e", których nie przeczytał. Kupuje papierowo tylko końcówki serii, które zbierał - lub jakieś bardzo ważne dla siebie tytuły.
Szukałem - tego tytułu, który miał ów wpis sprzed dekady - ale upchnęliśmy książki na półkach czasem po trzy warstwy i nie miałem siły jej szukać - to był niechciany, oczywiście, prezent...
W tej chwili I' zostawia głównie fantasy i sci-fi, kiedyś lwią część kolekcji stanowiła jeszcze medycyna niekonwencjonalna powiązana z buddyzmem - którym się fascynował. Księgi z mantrami, mandalami, itd. To naprawdę dobrze stało jak sprzedawał...
U mnie jest podobnie. Toniemy w makulaturze. I mimo nowocześniejszych nośników nie mam sumienia rozstać się z papierem... Ale dajemy radę... W tym roku nie kupiłem jeszcze ani jednej papierowej książki:) Więc jest jakiś postęp...
OdpowiedzUsuńA tu, w tym zasranym Krakowie, zaksiążczenia bywają masakryczne... Przypominam sobie mieszkanie śp redaktora Turowicza... Cud, że nie spowodował katastrofy budowlanej.:)
Mnie zawsze przerażają dzieci lub inni potomkowie, którzy nie cenią wartości księgozbioru - i wyrzucają je na śmietnik po odejściu właścicieli - słyszałem sporo takich historii... Twój cenny zbiór na wysypisku...
Usuń***
Z innej bajki, bo to nie był tylko księgozbiór ale zbiorowisko cennych pamiątek i bardzo cennych grafik i rysunków po Szarlocie Pawel - które rodzina wyjebała na śmietnik, a potem ludzie zbierali i sprzedawali za niezłe pieniądze... Strasznie smutne...