91*
Poszliśmy z ojcem i I' nad jej kamień i staliśmy tam chwilę i gadaliśmy o niczym. Zupełnie o niczym. Rytuały spajania. Bałem się ich - wydawały się one puste i zbędne. Bo w którymś momencie umierają emocje - zwyczajnie zakrywa je pył codziennych doli. A budowane świadomie relacje zdają się mieć szansę przetrwać. Tak to jest jakoś - sam nie wiem jak - że musimy wykazać się wolą do tego aby coś zbudować. Coś kosztem czegoś, coś kosztem przeszłości - która nie bywała słodka. Coś kosztem oczekiwań. A jednak nie na siłę...
Chciałbym żeby wszystko było w zasadzie zupełnie inaczej, aby ten dzień nie był jak co dzień - chciałbym biec po coś słodkiego i wracać ucieszony, że za chwilę będziemy celebrować symbol - okazję ale nie jako wspomnienie, tylko w realnym świecie ze wszystkimi dookoła. Mam na myśli tych, którzy byli bliscy ale już przeminęli... Takie chwile były, takie życie miałem. Słodkie mam wspomnienia - choć nie były wcale słodkie przeżycia - ale czas dosładza przeszłe dni.
Gdyby to był świat bajkowy - dziś byśmy obchodzili z Najukochańszą 91 urodziny. Ale nie żyjemy w bajce...
Komentarze
Prześlij komentarz