89
Tak pisałem przed rokiem:
W zeszłym roku troszkę mi się ulało. Miałem potrzebę ponarzekania na uciążliwości starości. Dziś u progu końca tego bloga czas zmierzyć się z kolejnym rokiem. 88 - tyle na karku ma Najukochańsza i nasze problemy ze starością wcale nie maleją. Ale do tego już udało mi się przywyknąć – to bywa irytujące, ale jeśli udaje mi się, choć na kilka sekund poprawić Jej standard życia – to sukces. Nie ma co liczyć na wdzięczność, czy stałe zadowolenie. Starzejący się człowiek traci swoje zdolności fizyczne i jeśli jest świadomy tej utraty, to swoje rozżalenie i złość wylewa na bliskich. Dlatego jak to mówią lepiej zostać warzywem – niż być świadomym swojego zniedołężnienia i zaniku.
Udało nam się przetrwać kolejny rok. Nie jest źle – trudności stawiają przed nami pewne wyzwania – ale dzięki temu staję się bardziej kreatywny, udaje nam się zmienić to i owo w życiu, a po chwili – znów wszystko może działać, choć na krótki okres. To powoduje satysfakcję, że życie można ułożyć – że człowiek ma jakiś realny wpływ!
Jak bardzo bym chciał móc podpisać się
dziś pod tymi słowami - ale mijający rok w moim życiu, w życiu I' z
Najukochańszą był trudny i często naznaczony złością, irytacją i cierpieniem.
Teraz, kiedy piszę to słowa, schodzi ze
mnie napięcie kilku ostatnich godzin. Nie jest nam łatwo. A opieka nad
starzejącym się człowiekiem bywa po prostu przykra. Problemy zdrowotne
Najukochańszej spiętrzyły się znacznie od jesieni minionego roku. Jej pobyt we
wrześniu w szpitalu - nie dość, że o mało nie kosztował Jej życia to dołożył
nam kolejnych zmartwień i obowiązków. A walka z Jej dolegliwościami, niczym bój
z wiatrakami w zasadzie przegrana sprawa – jest niczym innym jak rozpaczliwą próbą wydłużenia życia. Okulista
od ślepoty, kardiolog, nefrolog i endokrynolog lekarze niby setek specjalizacji
- ale wespół i naprzemiennie szafują lekami na Jej problemy ciśnieniowe i
krążeniowe. Laryngolog od głuchoty, stomatolog od bolących zębów. W efekcie
brania od blisko 45 lat chemii na nadciśnienie i nerwicę, posypały się Jej dwa
lata temu jelita i doszedł nam kolejny lekarz gastroenterolog - ten ostatni też
nie umie dobrać leków. Finalnie od kilku lat, aby mogła przeżyć bierze dziennie
20 leków w postaci 25 pastylek, do tego moc suplementów i leki brane w razie
nagłych wypadków plus czasem pastylki przeciwbólowe, moc maści na bóle itd. Jej
organizm jest przetwórnią wyrobów chemicznych...
Ponad 30 lat pracowała w
nieogrzewanym sklepie wykonując prace fizyczną. Kaprys Jej siostry sprawił, że
porzuciła ciepłą posadkę sekretarki w wielkim zakładzie i poszła do ciężkiej
orki. Odbiło się to deformacjami na stopach i niewidocznymi gołym okiem uszkodzeniach
kręgosłupa. Tak więc starcze dolegliwości bólowe przeżywa wielokroć mocniej -
niż u zdrow(sz)ych emerytów. W tym tygodniu przydarzyło się jednak coś, czego
się nie spodziewaliśmy – nowość w zestawie. Wyskoczył Jej dysk. Wiem jaki to
ból - raz mi się przytrafiło, a I' po matce ma chroniczne wypadanie i nawet
doskonale umie się nastawić oraz pomaga też innym z tymi dolegliwościami. Jednak
w przypadku Najukochańszej znając historię Jej problemów kostnych - zwyczajnie
bał się, jako nieprofesjonalny kręgarz samemu Ją nastawiać. Młody i przystojny
profesjonalista za odpowiednie pieniądze - nastawił Najukochańszą podczas
godzinnej sesji. I zdawało się, że wszystko jest super - nauczyła się poprawnie
wstawać itd. Pomyślałem, że idziemy w dobrym kierunku. Ale niespełna dobę od
zabiegu w dzisiejsze popołudnie, wyjąc z bólu i nie mogąc złapać tchu podczas
prób wstania na nogi - Najukochańsza przestała chodzić. Dla nas jest to
sytuacja dość dramatyczna szczególnie w obecnym nadzwyczajnym czasie. Problemem
nie jest to, że trzeba by Ją prowadzić, (to już przerabialiśmy ze wspomnianą
siostrą, która po udarze w 2010 roku była jeszcze kilka lat sprawna, kiedy
asekurowała ją osoba towarzysząca) problemem jest to, że Najukochańsza nie jest
w stanie dziś ustać na nogach z powodu bardzo silnych dolegliwości bólowych. A
połączenie swoistego paraliżu z problemami
gastroenterologicznymi, (z którymi
borykamy się już jakiś czas i jeśli ktoś wie, bo sam ma albo ma bliską osobę z
jakąkolwiek chorobą tej specjalizacji) można określić jedynie, jako przykry
dramat.
Z powodów powyższych były to
najcudowniejsze urodziny Najukochańszej, jakie dotychczas udało nam się odbyć.
Od lat zastanawiam się przy okazji Jej kolejnych rocznic czy będzie kolejna. Co
roku mój niepokój wzrasta - ale dziś w tym dniu 2020 roku - pierwszy raz
przekroczył poziom alarmowy. Ból, którego dziś doświadczyła odebrał Jej
całkowicie resztki człowieka, którym była - puściły wszelkie hamulce
bezpieczeństwa i świadomości. Boję się kolejnych dni - szczególnie, że jest w
grupie najwyższego ryzyka epidemiologicznego i szpitale dziś nie będą się
zajmowały "tak mało istotnymi problemami" we wrześniu czekaliśmy
blisko dwa dni na przyjęcie na odział - dziś strach na ten odział Ją
oddać.
Starość jest okrutna, a my po
mimo maszyn, które trzymają nas przy życiu, wciąż się oszukujemy, że poprawiliśmy
komfort seniorom. Nie. Wydłużyliśmy im życie, ale częstokroć jego standard jest
poniżej wszelkiej krytyki...
Chciałbym Ci życzyć kolejnego
roku - moja ty Najukochańsza - to byłby nasz sukces.
Komentarze
Prześlij komentarz