Albert Uderzo 1927-2020



W czasie mroku pandemii, spadła w dniu dzisiejszym kolejna smutna wiadomość na ten podły Świat. Przeżywszy blisko 93 lata (zabrakło mu 30 dni) zmarł Albert Uderzo, który jakoś w 1959 roku narysował pierwszy raz ikoniczną postać Asteriksa.  A może narysował go w 1958 roku? Jakie to ma znaczenie, faktem jest, że był to strzał w dziesiątkę, a magazyn Pilote, w którym bohater zadebiutował schodził jak świeże bułeczki. Tak dobrze to wszystko szło, że już w 1961 roku wydano samodzielny album z przygodami dzielnych Galów – którzy dzięki uporowi, humorowi i odrobinie czarów stawiali niezłomny opór głupkowatym Rzymianom. Ach te nacjonalistyczne resentymenty  - ale Asteriks uciekł sprawnie od wszelkich zarzutów – bowiem każdy XX-wiecznych izmów – gęsto obśmiewał ucząc czytelników, że różnorodność Świata jest jego siłą. Na końcu zaś wszyscy możemy usiąść do wspólnej uczty, a wady jednych narodów dzielą z nimi inne. Może nie po równo, ale cechy gatunku ludzkiego i jego wady są absolutnie uniwersalne i nie rozróżniają ludzi na Rzymian, Galów, Normanów, Helwetów czy Indian. Jesteśmy nieszczęśliwie tacy sami – mądrzy, głupi a czasem szlachetni (sporadycznie).

Uniwersalny przekaz komiksu sprawił, że jego sprzedaż szybko zaczęła bić rekordy i milionowe nakłady. W latach 1961-1977(1979) powstały ikoniczne 24 tomy serii i 3 filmy animowane, za które odpowiadali autorzy komiksu w tym kultowe „Dwanaście Prac Asteriksa” (1976), a wystrzelony w 1965 roku pierwszy francuski satelita został nazwany „Astérix”. W 1977 roku zmarł twórca Asteriksa René Goscicnny, historia idola francuzów stanęła na chwilę w miejscu. Uderzo, który nie posiadał wówczas  wielu innych otwartych projektów, po wydaniu w 1979 roku ostatniego wspólnego tomu z Goscinnym, postanowił samemu kontynuować serial. Nie było to zadanie łatwe, a kolejnych 10 epizodów, które powstały w latach 1981-2009 scenariuszowo mocno zgrzytały, ale była to jakaś pociecha dla zrozpaczonych z powodu śmierci Goscinnego fanów. Mały Gal i jego gruby koleżka znów powrócili pod strzechy Świata. Uderzo – wywalczył przede wszystkim pełnię praw do tytułu, utworzył własne wydawnictwo Albert René, pod którego szyldem miał się ukazywać od tej pory nasz bohater. Wreszcie pośród rzeszy animacji o naszym protagoniście, które zalały rynek w latach 80-tych i 90-tych w roku 1999 doczekał się (autor i fani) pierwszej wielkiej ekranizacji z aktorską obsadą. To był prawdziwy renesans tytułu i zdawać by się mogło ukoronowanie życie Albert Uderzo.

Jednak tak się nie stało. Pierwsza dekada nowego wieku (jak nie dalej) zeszła mu na sądowych bataliach z córką o prawa autorskie do jego twórczości, a szczególnie do znoszącej złote jaja kury, jaką stał się Asteriks. Schorowany z powodu wieku Uderzo – nie był w stanie sam już tworzyć komiksu – pracę przy ostatnich tomach począwszy od 31 tomu Asteriks i Latrawiata (2001) ułatwiał rysownikowi sztab ludzi pracujący w jego wydawnictwie, pomagający mu kłaść kolor, tusz itd. Wreszcie po wygraniu rodzinnego sporu sądowego Uderzo mógł wypełnić swoje marzenie i przekazać pracę nad ukochaną serią młodszemu pokoleniu. I tak oto w 2013 roku zadebiutował nowy rysownik i nowy scenarzysta – chyba przyjęto ich życzliwie? Do dziś ukazały się już cztery tomy, za które odpowiadają Jean-Yves Ferri i Didier Conrad. Uderzo pilnował interesu i wspierał nowych autorów swoim autorytetem i rozpoznawalnością. Nie mniej przekazanie serii było punktem zwrotnym w jego karierze – wreszcie mógł odpocząć. A dziś Albert Uderzo rozpoczął wieczny urlop.

Oby Asteriks szczęśliwie ukazywał się dalej – pewnie będzie jeszcze o to walka bo jest o co się bić, a ludzie kochają wojny i pieniądze. Ale to symbol i symbolu nie powinno się zamykać!

Dziś odszedł człowiek, który odcisnął swoje piętno w popkulturze XX wieku! Dziękuję Panie Uderzo!       

Komentarze

  1. Różnorodność to raczej piękno świata. Ale siła? Świat nie ma się z kim mocować. A jak się zejdzie na poziomy polityczne, to, obawiam się, jest zupełnie na odwrót, nad czym naturalnie ubolewam. To kruchość, to na dłuższą metę recepta na klęskę, niestety... Nic tak nie ukatrupiło wielkiego Rzymu, jak piękna różnorodność.;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale wszystko ma swój czas i miejsce. I wcale nie wiadomo czy ukatrupiony Rzym zdawał sobie sprawę, że został ukatrupiony? To jest ciekawostka historyczna, kiedy mieszkańcy Rzymu zdali sobie sprawę z tego procesu? Bo na pewno nie za panowania Odoakera. Uznał on cesarza Wschodniorzymskiego za zwierzchnika, a sam przyjął rzymskie tytuły i władztwo nad prowincją. Dla szarego obywatela Rzymu zmiana nie była tak widoczna jak dla Europejczyka który by zapadł w śpiączkę powiedzmy wiosną 1914 a wybudziłby się wiosną 1919. Co więcej następca Odoakera, Teodoryk również taką zwierzchność Konstantynopola uznał w pierwszych latach swej władzy... Potem bywało różnie... Tak więc być może Rzym upadł dużo później niż sądzimy? I wcale nie przez różnorodność tylko bardziej przyziemne czynniki?

      Usuń
  2. Ale dla nas jest widoczne. Różnorodność to materiał pod walec. Teodozjusz, to jest początek końca...

    OdpowiedzUsuń
  3. A czy różnorodność to nie sprawa przyziemna? Wszak rzecz cała wśród pełzaków się rozgrywa. Wtedy i teraz...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty