Albo albo?
Wóz albo przewóz. A tu ani wozu ani przewozu nie ma. Sytuacja stała się patowa i niejasna. Jestem w połowie zdrowy a w połowie chory. Umysł jest jasny, kaszel nie męczący ale temperatura hula od 36,6 do 37,5 a noce na dziwnie lekkim śnie, który ani nie daje się wyspać ani nie daje uczucia wypoczynku. Oczy niby zamknięte wymuszane sny o tym co czytam lub oglądam lub, o kocie jak czasem mu się zdarzy wpaść do mnie. Wtedy są najmilsze bo zwierzątko jest ciepłe i daje uczucie komfortu...
Covid ni Covid tego nikt nie wie. Pewnie podobnie jak z I’ „szkoda będzie na mnie uruchamiać całą służbę zdrowia” lepiej od razu przywalić kolejne 10 dni i w dupie. Bezstresowo zając się innymi poradami na odpierdol się. Domowe więzienie zaś jest udręką. Ja się przestaje dziwić tym co uciekają ryzykując nawet chyba siedem lat? A przynajmniej recydywiści o których wczoraj opowiadał telewizor: dziewięćdziesięcioletni dziadek i jego o trzydzieści lat młodszy kompan z celi, twu szpitalnej sali w jakimś zakaźnym, spierniczyli już w recydywie i teraz im grożą liczne kary. Ale przestaje się temu dziwić.
Kumpele z pracy radzą aby siedzieć na zwolnieniu do oporu. I tak w pracy mamy lockdown i atmosfera morowa. A co poniektóre gwiazdy nawet i sześć tygodni z okładem ciągnęły zwolnień covidowych. Mam być taką gwiazdą? Kurwa! Nie chce. Ale może czas pogwiazdorzyć w mojej robocie nie zapowiada się szybkie zdjęcie lockdownu. U I’ w pracy od dziś jest alarm covidowy - dostał mejla, że kto tylko morze ma się nie pojawiać w pracy tylko na zdalnej robić. Szefowa jego wydziału na kwarantannie...
Pytam się samego siebie co robić? Co robić?
Komentarze
Prześlij komentarz